"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора - Ach, wiкc w tym rzecz - powiedzia│ Golem nalewajNoc sobie z karafki.
- No dobrze, wrуcimy jeszcze do tego tematu. - Nie pamiкtam - odezwa│ siк nagle jasnym g│osem doktor R. Kwadryga. - Czy siк panom przedstawi│em ju┐ czy jeszcze nie? Mam honor - Rem Kwadryga, malarz, doktor honoris causa, cz│onek honorowy. .. Ciebie pamiкtam - powiedzia│ do Wiktora. - MyЬmy z tobNo razem studiowali i jeszcze coЬ... A ;a to pana, proszк mi wybaczyж... - Nazywam siк Jul Golem - niedbale powiedzia│ Golem. - Bardzo mi przyjemnie. Hehbiarz? - Nie. Lekarz. - Chirhurg? - Jestem naczelnym lekarzem leprozorium - cierpliwie wyjaЬni│ Golem. - Ach tak! - powiedzia│ doktor R. Kwadryga potrzNosajNoc g│owNo jak koс. - OczywiЬcie. Proszк mi wysNoczyж Jul... Tylko dlaczego jest pan taki tajemniczy? Jaki tam z pana lekarz? Pan przecie┐ hoduje mokrzaki... Za│atwiж panu odznaczenie... Tacy ludzie sNo nam potrzebni... Przepraszam - powiedzia│ znienacka. - Zaraz wracam. Wygrzeba│ siк z fotela i ruszy│ w stronк wyjЬcia b│NodzNoc miкdzy pustymi stolikami. Podbieg│ do niego kelner i doktor R. Kwadryga objNo│ go za szyjк. - To wszystko przez te deszcze - powiedzia│ Golem. - Oddychamy wodNo. Ale nie jesteЬmy rybami i albo umrzemy, albo odejdziemy stNod - z powagNo i smutkiem popatrzy│ na Wiktora. - A deszcz bкdzie padaж na puste miasto, podmywaж jezdnie, kapaж przez dachy, przez gnijNoce stropy... potem wszystko rozmyje, roztopi miasto w pierwotnej glebie, i nadal bez koсca bкdzie wciNo┐ - Apokalipsa - powiedzia│ Wiktor, ┐eby cokolwiek powiedzieж. - Tak; Apokalipsa... Bкdzie padaж i padaж, a potem ziemia przesyci siк i wzejdzie nowe ziarno, jakiego nigdy przedtem nie by│o. Ale nas ju┐ nie bкdzie, ┐eby mуc zachwycaж siк nowym wszechЬwiatem... Gdyby nie te niebieskawe worki pod oczami, gdyby nie ten obwis│y galaretowaty brzuch, gdyby ten wspania│y semicki nos nie by│ taki podobny do mapy topograficznej... Chocia┐, jeЬli siк dobrze zastanowiж, wszyscy prorocy byli alkoholikami, poniewa┐ to okropnie smutne - wszystko wiesz, a nikt ci nie chce uwierzyж. Gdyby w departamentach wprowadzono etaty dla prorokуw, to powinni mieж tytu│ co najmniej tajnego radcy - dla umocnienia autorytetu. ZresztNo zapewne i tak by to nic nie pomog│o... - Za systematyczny pesymizm - powiedzia│ Wiktor na g│os - prowadzNocy do poderwania s│u┐bowej dyscypliny i wiary w rozum, rozkazujк na przysz│oЬж: tajnego radcк Golema ukamienowaж w prosektorium. Golem coЬ mruknNo│. - Jestem zaledwie radcNo kolegialnym - oznajmi│. - A poza tym, skNod prorocy w naszych czasach? Ja osobiЬcie nie znam ani jednego. Mnуstwo fa│szywych prorokуw i ani jednego proroka. W naszych czasach nie sposуb przewidzieж przysz│oЬci - to gwa│t na jкzyku. Co by pan powiedzia│ przeczytawszy u Szekspira - przewidzieж teraЯniejszoЬж? Czy mo┐na przewidzieж szafк we w│asnym mieszkaniu?... A oto i mуj inspektor. Jak pan siк czuje, inspektorze? - Wspaniale - odpowiedzia│ Pawor siadajNoc. - Kelner, podwуjny koniak. Tam w holu naszego malarza trzyma czterech - zawiadomi│. - WyjaЬniajNo mu, |
|
|