"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора

- Burmistrz je stawia, kanalia...
Weszli na pierwsze piкtro i szli teraz korytarzem.
- Zwariowa│? - zapyta│ Wiktor. - To przecie┐ kryminalna sprawa. Czy
mo┐e naprawdк oszala│?
- Nie. To zwyk│a kanalia i nienawidzi mokrzakуw. Jak zresztNo ca│e
miasto.
- To ju┐ zauwa┐y│em. My ich te┐ nie lubimy, ale potrzaski... A co im
mokrzaki zrobi│y?
- Przecie┐ trzeba kogoЬ nienawidziж - powiedzia│a Diana. - W jednych
miejscach nienawidzNo пydуw, gdzie indziej - Murzynуw, a u nas - mokrzakуw.
Zatrzymali siк przed drzwiami, Diana przekrкci│a klucz, wesz│a i
zapali│a Ьwiat│o.
- Poczekaj - powiedzia│ Wiktor rozglNodajNoc siк. - GdzieЬ ty mnie
przyprowadzi│a?
- To laboratorium - odpowiedzia│a Diana. - Ja zaraz...
Wiktor zosta│ w drzwiach i patrzy│ jak Diana chodzi po ogromnym pokoju
i zamyka okna. Pod oknami ciemnia│y ka│u┐e.
- A co on tam robi│ w nocy? - zapyta│ Wiktor.
- Gdzie? - zapyta│a Diana nie odwracajNoc siк.
- Na Ьcie┐ce... Przecie┐ wiedzia│aЬ, ┐e on tu jest?
- No, bo wiesz - powiedzia│a - w leprozorium jest nie najlepiej z
lekarstwami. Czasami przychodzNo ,do nas i proszNo...
Zamknк│a ostatnie okno, przespacerowa│a siк po laboratorium oglNodajNoc
sto│y zastawione aparaturNo, chemicznymi kolbami i retortami.
- Wszystko to jest obrzydliwe - powiedzia│ Wiktor. - Co to za kraj!
Gdzie siк cz│owiek ruszy - wszкdzie jakieЬ Ьwiсstwa... ChodЯmy, bo zmarz│em.
- Zaraz - powiedzia│a Diana.
Zdjк│a ze sto│u jakieЬ ciemne mкskie ubranie i potrzNosnк│a nim. By│ to
ciemny, wieczorowy garnitur. Starannie powiesi│a go w szafie na ubrania
robocze. SkNod tu garnitur? - pomyЬla│ Wiktor. I do tego taki znajomy
garnitur...
- No tak - powiedzia│a Diana - ty jak chcesz, ale ja zaraz w│a┐к do
gorNocej wanny.
- Pos│uchaj Diano - powiedzia│ ostro┐nie Wiktor. - Kto to by│ ten... z
takim nosem... ┐у│ty na twarzy? Z ktуrym taсczy│aЬ...
Diana wziк│a go za rкkк.
- Widzisz - odpowiedzia│a po chwili milczenia - to mуj mNo┐, ...Mуj
by│y mNo┐.

*

Dawno nie widzia│em pana w mieЬcie - powiedzia│ Pawor zakatarzonym
g│osem. Nie tak znowu dawno - powiedzia│ Wiktor - wszystkiego dwa dni temu.
Mo┐na siк do was przysiNoЬж, czy wolicie byж sami? - .zapyta│ Pawor.
- Niech pan siada - powiedzia│a uprzejmie Diana.
Pawor usiad│ naprzeciw niej i krzyknNo│: "Kelner, podwуjny koniak!"
Zmierzcha│o siк, portier zaciNoga│ story na oknach. Wiktor zapali│ stojNocNo
lampк.
- Jestem zachwycony pani wyglNodem - Pawor zwrуci│ siк do Diany - ┐yж w
takim klimacie i zachowaж tak wspania│No cerк... - kichnNo│. - Przepraszam.