"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автораwody w d│onie i chlusnNo│ mu w oczy.
- Mi│y mуj - powiedzia│ Wiktor. - Wystarczy. - Wydawa│o mi siк, ┐e pan jeszcze nie oprzytomnia│ - powiedzia│ ch│opiec z powagNo. Wiktor ostro┐nie wsunNo│ d│oс pod kaptur i pomaca│ kark. Tam by│ guz - nic strasznego, ┐adnych pogruchotanych koЬci, nawet krwi nie by│o. - Kto to mnie tak? - zapyta│ z zadumNo. - Nie ty, mam nadziejк? - Bкdzie pan mуg│ iЬж sam, panie Baniew? - zapyta│ ch│opiec. - A mo┐e kogoЬ zawo│aж? Widzi pan, jest pan dla mnie za ciк┐ki. Wiktor przypomnia│ sobie, kto to jest. - Znam ciк - powiedzia│. - Ty jesteЬ Bol-Kunac, kolega mojej cуrki. - Tak - powiedzia│ ch│opiec. - No i bardzo dobrze. Nie trzeba nikogo wo│aж i nikomu o niczym mуwiж. Mo┐e tylko posiedЯmy jeszcze chwilк i oprzytomnijmy. Teraz zauwa┐y│, ┐e z Bol-Kunacem te┐ nie wszystko jest w porzNodku. Na jego policzku ciemnia│ Ьwie┐y siniak, a gуrna warga by│a spuchniкta i krwawi│a. - Mo┐e jednak kogoЬ zawo│am - powiedzia│ Bol-Kunac. - A czy warto? - Widzi pan, panie Baniew, nie podoba mi siк sposуb w jaki drga paсski policzek. - Naprawdк? - Wiktor obmaca│ twarz. Policzк k nie drga│. - To ci siк tylko wy daj e... Tak. Teraz sprуbujemy wstaж. Co nale┐y zrobiж w tym celu? W tym celu trzeba podciNognNoж nogi pod siebie... - podciNognNo│ nogi pod siebie i nogi wyda│y mu siк niezupe│nie w│asne. - Nastкpnie lekko nijak nie udawa│o mu siк przenieЬж Ьrodka ciк┐koЬci, coЬ przeszkadza│o. Czym oni mnie tak urzNodzili, pomyЬla│. I to jak sprytnie... - Pan sobie przydepta│ p│aszcz - zawiadomi│ go ch│opiec, ale Wiktor ju┐ sam uporzNodkowa│ Swoje rкce i nogi, swуj p│aszcz i swojNo orkiestrк pod czaszkNo. Wsta│. PoczNotkowo trzeba by│o trzymaж siк trochк Ьciany, ale potem posz│o lepiej. - Aha - powiedzia│. - To znaczy, ┐e ciNognNo│eЬ mnie stamtNod do tej rynny. Dziкkujк. Latarnia by│a na miejscu, ale nie by│o ani samochodu, ani okularnika. Nikogo nie by│o. Tylko maleсki Bol-Kunac ostro┐nie g│adzi│ swуj siniak mokrNo d│oniNo. - Gdzie siк oni wszyscy podzieli? - zapyta│ Wiktor. Ch│opiec nie odpowiedzia│. - Sam tu le┐a│em? - zapyta│ Wiktor. - Nikogo wiкcej nie by│o? - ChodЯmy, odprowadzк, pana - powiedzia│ Bol-Kunac. - DokNod pan woli iЬж? Do domu? - Poczekaj - powiedzia│ Wiktor. - Widzia│eЬ, jak oni chcieli z│apaж okularnika? - Widzia│em jak on pana uderzy│ - odpowiedzia│ Bol-Kunac. - Kto? - Nie pozna│em. Sta│ ty│em. - A ty gdzie by│eЬ? - Widzi pan, ja le┐a│em tu, za rogiem... - Nic nie rozumiem - powiedzia│ Wiktor. - Mo┐e z mojNo g│owNo jest coЬ |
|
|