"Listonosz" - читать интересную книгу автора (Bukowski Charles)

ROZDZIAŁ I
1

Wszystko zaczęło się od… ręki w nocniku, a krótko przed świętami Bożego Narodzenia.

Ten pijaczyna, mieszkający na stoku góry, trochę wyżej ode mnie, pracujący dorywczo dla nich, powiedział mi, że oni bardzo często mają kłopoty z pracownikami, i że zatrudniają prawie każdego. Więc poszedłem tam. I zanim mogłem się naprawdę zorientować, o co chodzi i jak to wszystko wygląda, ta skórzana torba obijała mi już biodra, a ja, prawie szczęśliwy, wyruszyłem w trasę. Ale robota – pomyślałem sobie. Przyjemniusieńko. Dali mi jedną, albo może dwie ulice, a jeśli już je obleciałeś, to kolega na pełnym etacie mógł, ale nie musiał, przydzielić ci coś dodatkowego, albo też wracałeś do Centrali, spokojnie i całkiem rozluźnionym krokiem, i oczekiwałeś nowych, bardzo odpowiedzialnych zadań.

Myślę, że było to drugiego dnia mojej pracy jako pomocniczego listonosza, w gorącym dla poczty okresie, jakim zawsze i wszędzie są święta Bożonarodzeniowe. Wtedy właśnie zobaczyłem tę tłustą damę wychodzącą z własnego ogródka. Mówiąc „tłusta” mam na myśli jej bardzo tłuste dupiszcze i worowate cyce, a także te wszystkie inne bardzo ważne miejsca na ciele każdej kobiety. Wydawała mi się lekko zwariowana i po zlustrowaniu tych jej wszystkich „tłuszczów” oddałem się zupełnie i beznamiętnie mojej pracy.

A ona szła. I to nie za mną. Obok mnie! I gadała, i gadała, i gadała. Okazało się, że jej mąż był oficerem, stacjonującym gdzieś na niezwykle odległej wyspie, więc ona czuła się bardzo samotna. Byłem w stanic to zrozumieć, tym bardziej, że mieszkała zupełnie sama w małym domku, na ulicy leżącej gdzieś na uboczu wszystkiego.

– W którym małym domku? – zapytałem.

Niezwykle pośpiesznie napisała mi adres na niewielkim strzępie papieru.

– Też czuję się bardzo samotnie – powiedziałem. – Wpadnę dziś wieczorem, to sobie pogadamy.

Tak zupełnie sam to nie byłem. Moja obecna dupencja gdzieś się tam szwendała, rzadko się widywaliśmy. Problem samotności powoli stawał się więc także i moim problemem. A tym bardziej przecież, że to tłuste dupiszcze nadawało mi cały czas do ucha.

– Cudownie – powiedziała. – Więc do wieczora.

Zła to ona nie była. Nawet dobra. W łóżku. Ale jak to już zwykle bywa, po trzeciej czy czwartej nocy traci się zainteresowanie. Nagle. Nie odwiedzałem jej już więcej.

O mój Boże! – myślałem sobie coraz częściej – pracując na poczcie musisz tylko roznieść swoją działkę i figlować z gospodyniami domowymi. Zajęcie w sam raz dla mnie. Tak! Tak! Nie!?