"Trzynaście lat podróży" - читать интересную книгу автора (Bułyczow Kir)12Na kolację w messie zeszli się wszyscy wolni od wacht członkowie załogi. Kolacja była z gatunku „imieniny na sucho” — składała się z resztek obiadowej uczty. Pawłysz przybiegł jako jeden z pierwszych i wiercił się, czekając, aż przyjdzie Grażyna, Przyszła Armine, bardzo smutna, i powiedziała, siadając obok Pawłysza: — Grażyna nie przyjdzie. — Zmęczona? — Zła. — Dlaczego? — Przecież wiesz — powiedziała Armine. — Rozmawiałyśmy z naszymi nawigatorami. Wyobrażasz sobie, ile czasu stracimy na wykonanie zwrotu statku? — Nie myślałem o tym. Rozmawiali cicho i wydawało się im, że nikt ich nie słyszy. Ale usłyszał biolog siedzący naprzeciwko. — Dwa miesiące — powiedział. — Co najmniej dwa miesiące. Nawigatorzy siedzą teraz nad obliczeniami. — Pewnie więcej niż dwa miesiące. I nie wiadomo, ile trzeba będzie lecieć z powrotem, żeby wróciła łączność. Przedział Dąbrowskiego jest dość rozległy. Pawłysz zdziwił się. Wydawało mu się dotąd, że tylko w ich sekcji ktoś wpadł na pomysł połączenia wydarzeń na pokładzie „Anteusza” z teorią Dąbrowskiego. Okazało się, że wszędzie na statku myślano podobnie. — Co w tym strasznego? — zapytał Pawłysz. — Dwa, trzy miesiące polatamy razem. — Ale myśmy liczyły, że jutro będziemy w domu. — Po co ten pośpiech? Lekkomyślność czasem waliła się na Pawłysza jak atak choroby. Potem sam sobie się dziwił, dlaczego poważne myśli uciekają gdzieś. Armine nałożyła mu na talerz sałaty. — Chcesz powiedzieć, że się cieszysz? Pawłysz zrozumiał, że zachowuje się głupio. Nie było z czego się cieszyć. Znalazł się w tej nieszczęśliwej zmianie, która być może, kończyła lot — wielki, trwający wiek zryw ludzkości, która potknęła się o krok od celu. — Przeklęty Dąbrowski — powiedział Pawłysz. — Nie wiem, kiedy udajesz, teraz czy wcześniej — westchnęła Armine — ale rzeczywiście to tragedia. Zawsze sądziłam, że odwiedzę inne światy. Myślałam, że jeszcze nie będę stara, kiedy wyjdę z kabiny na innej planecie. Wyobrażasz sobie, ile lat i ile wysiłków?! I wszystko nadaremnie. — Nie nadaremnie! — zaoponował Pawłysz. — A poza tym można mnie zrozumieć, jestem fatalistą. — To znaczy? — Jeśli nie mogę nic zrobić, to nie tłukę łbem o ścianę. Rozważam to, co w mojej mocy. — A co jest w twojej mocy? — Trzeba szukać pocieszenia. Tak, lot się skończy, ale przecież będziemy razem, razem polecimy z powrotem. A potem, kiedy łączność wróci, może okazać się, że alarm był przedwczesny i statek ponownie poleci do gwiazd. — Nie — powiedziała Armine. — Dlaczego? — Obliczyliśmy już, że hamowanie, zawrócenie i powrót na stary kurs pochłonie wszystkie zapasy statku. Przecież „Anteusz” jest obliczony na jeden lot. Po jakimś czasie trzeba będzie go zatrzymać. Pawłysz skinął i zaczął pić herbatę. Nie mógł wszak przyznać się Armine, której czarne brwi tragicznie załamywały się nad nasadą nosa, że on nie odczuwa żadnego niepokoju i dyskomfortu. Najważniejsze, że Grażyna zostaje na statku. Dwa, trzy miesiące… potem się zobaczy. — Coś wymyślimy — powiedział Pawłysz ku zdziwieniu Armine. — Szkoda, że Maquise nie przyleciał. Przyjaźnimy się od pierwszego roku. |
||
|
© 2025 Библиотека RealLib.org
(support [a t] reallib.org) |