"Balsam długiego pożegnania" - читать интересную книгу автора (Huberath Marek S.)VCoraz częściej zaczął budzić się Dulf. Nie zmieniał nigdy swojej pozycji na podłodze, chociaż poruszał powiekami i nawet mówił. Jego wymowa była zabawna: jąkał się nieco i miał kłopoty z doborem słów. Snorg chciał dowiedzieć się, jak Dulf potrafi radzić sobie bez pomocy aparatury, ale Dulf nie rozumiał znaczenia słowa, „wola” i na razie nie było o czym dyskutować. Dagsy próbowały kiedyś rozprostować Dulf a na podłodze, ale okazało się, że jest zrośnięty w kabłąk. Piecky stwierdził, że jest to niemożliwe i że jedynym wyjaśnieniem może być tylko to, że Dulf jest parą zrośniętych bliźniąt i ma maleńkiego braciszka przyrośniętego w rejonie brzucha. – Swoją drogą, Snorg… – Piecky: uniósł swoją jedyną, sztuczną kończynę znad klawiatury -…zauważyłeś, jak szybkim zmianom ulega nasze życie? Dotąd myślałem, że rządzi się ono ustalonymi prawami: ty czołgałeś się po ziemi, Tib stała jak kloc, Dulf mówił tylko wtedy, gdy ty byłeś nieruchomy, a teraz?… – Do czego zmierzasz, Piecky? – zainteresował się Snorg: – Czekają nas poważne zmiany, bardzo poważne. Pamiętasz, jak było dawniej, tak całkiem dawno? – Piecky mówił chaotycznie… Snorg kiwnął głową. – Dawniej każdy z nas miał przed nosem ekran, który uczył wszystkiego i pokazywał, jaki jest świat i jaki powinien być… Każdego z nas oplatała pajęczyna przewodów, które pobudzały nasze mięśnie do działania, nasze organy, cały organizm… Wszystko, żeby nas utrzymać przy życiu. – Ja nadal czasem korzystam z instalacji, ale jak przez mgłę pamiętam, że kiedyś tak było ze wszystkimi z nas… – przerwał Snorg. – Właśnie! – Piecky ożywił się. – Rąbią w nas narkotyki czy inne prochy… Zapominamy… Chociaż może oni chcą, żeby ta wiedza lądowała gdzieś głębiej w nas… w podświadomości. Snorg zauważył, że Piecky wygląda bardzo źle: na jego wspaniałej twarzy widać było zmęczenie, pod oczyma miał ciemne sińce, był bardzo blady. – Zbyt dużo czasu spędzasz przed ekranem. Wyglądasz coraz gorzej… – powiedział. Natychmiast zainteresował się Pieckym jeden z Dagsów. Najwyraźniej zamierzał przenieść go w inne miejsce, chociaż na razie tylko lekko gładził go po twarzy i ciągnął za włosy. Piecky spojrzał porozumiewawczo na Snorga. – Widzisz? – uśmiechnął się. – One jednak rozumieją wiele. Sam się niedawno przekonałem. Nie rozumiem, dlaczego obaj chcą uchodzić za kretynów… Dags wymierzył Pieckymu policzek i odbiegł rozgniewany w inną część Pokoju. Piecky uśmiechnął się szerzej. – Ty, Snorg, myślisz, że ja się bawię?… Że wystarczy posadzić Pieckygo przed ekranem, przymocować mu jego sztuczną rękę i będzie zadowolony, co?… Snorg miał niewyraźną minę. – Snoegg – powiedziała Tib. Umiała już wyciągać ssawy ze ścian i nie zanieczyszczała Pokoju, ale jeszcze nie potrafiła poradzić sobie z chowaniem przewodu. Snorg pomógł jej i zaraz wrócił do Pieckygo. – Dzięki wizorowi dowiedziałem się już wielu rzeczy. Wiesz, Snorg, że takich pokoi, jak nasz, jest bardzo wiele?… Żyją w nich tacy sami jak my. Jedni bardziej, inni mniej upośledzeni… Można te pokoje oglądać, bo Wszędzie są nie tylko ekrany, ale i kamery… My też jesteśmy nieustannie podglądani… Wydaje mi się, że ich obiektywy są gdzieś w pobliżu sufitu, ale bardzo trudno je wypatrzyć. Wiesz, w jednym z tych pokoi, takim ciemnoniebieskim, żyje taki sam Piecky jak ja… Ma na imię Scorp. Porozumieliśmy się: on mnie oglądał na ekranie, a ja jego… Też ma sztuczną rękę… – Może my nie zasługujemy, żeby tak żyć, jak ci poprawnie zbudowani, których pokazują na ekranach? – spytał Snorg. Piecky aż fuknął ze złości. – Przestań!… Już cię zgnoili. Masz poczucie winy od gwałtownych poruszeń rozluźniły się paski przytrzymujące jego sztuczną kończynę. Snorg poprawił jej umocowanie. Przenikliwe oczy Pieckygo nadal rzucały błyskawice. – To oni wywołują w nas poczucie winy… – wyrzucił z siebie. – Jeszcze nie wiem, po co oni to robią – ale dotrę do tego… Tak jak wyciągnąłem z tych cholernych ekranów znacznie więcej niż miałem wiedzieć… Snorg był zdumiony mocą, która biła od Pieckygo. Dotąd uważałem, że wola jest moją specjalnością – pomyślał. Widocznie jego twarz wyrażała zdziwienie, które Piecky odczytał jako niewiarę, gdyż przekonywał go dalej: – Zwróć uwagę, Snorg: każdy program, każda informacja… jaki człowiek być powinien, ręce… takie i takie… nogi… takie i takie, tak jest poprawnie…A my?…A ja?… Strzępek człowieka?… To moja i wina?… Rozumiesz?!… Po co oni nam to stale powtarzają?… Snorg milczał. Stwierdził, że Piecky jest niezwykle mądry, można od niego nauczyć się patrzeć inaczej i widzieć więcej niż dotąd. Ale obok niego usiadła Tib i zaczęła tulić twarz do jego twarzy. To delikatne dotknięcie było czymś, co Snorg lubił najbardziej. – Boję się, że nie zdążę już dowiedzieć się wszystkiego… Już chyba zbyt mało czasu… – Piecky skończył ciszej, widząc, że Snorg go już nie słucha. |
||
|