"Fuks" - читать интересную книгу автора (Herbert James)Rozdział piętnastySłuchaj uważnie tego, co ci teraz powiem. Przedstawię ci ważny fragment mojej historii, kiedy dowiedziałem się, dlaczego zaistniałem jako pies. Może stanowić to dla ciebie wsparcie. Jeśli się z tym nie pogodzisz, trudno, to zależy od ciebie. Pamiętaj jednak, o co cię prosiłem: miej umysł otwarty. Wędrowałem przez dwa kolejne dni, w końcu z ulga odnalazłem właściwą drogę. Postanowiłem nie marnować więcej czasu, lecz odnaleźć swój dom i zdobyć odpowiedzi na trapiące mnie pytania. Coraz ciężej przychodziło mi odczytywanie znaków drogowych; musiałem długo się w nie wpatrywać, wytężając całą uwagę. Jednakże odnalazłem właściwą drogę i trzymałem się jej zadowolony, że w końcu dotarłem do następnego miasteczka. Znalezienie się wśród ludzi (i sklepów) oznaczało dla mnie możliwość zdobycia jedzenia. Kilkoro ludzi zlitowało się nade mną mimo mojego okropnego wyglądu (inni zaś przeganiali mnie, jak gdybym był czymś plugawym) i rzucali mi ochłapy. Spędziłem noc u pewnej rodziny, która mnie przygarnęła z zamiarem zatrzymania, jednak następnego ranka, gdy wypuszczono mnie, bym załatwił swoją potrzebę, ruszyłem w stronę następnego miasta. Czułem się obrzydliwie, odrzucając dobroć tej rodziny, lecz nic nie mogło mnie już odwieść od mojego celu. W kolejnym mieście poszukiwanie jedzenia szło mi gorzej, ale poradziłem sobie jakoś. Droga stawała się coraz bardziej znajoma. Zorientowałem się, że znajduję się niedaleko domu. Moje podniecenie rosło. Gdy zapadł zmierzch, znajdowałem się w drodze między miasteczkami, zszedłem więc z drogi i zaszyłem się głęboko w lesie. Głodny (oczywiście) i zmęczony (naturalnie) szukałem schronienia na sen. Nie wiem, czy kiedykolwiek spędziłeś samotnie noc w lesie, jest to jednak doświadczenie przyprawiające o dreszcz. Przede wszystkim jest ciemno jak u Murzyna za koszulą (nie ma latarni ulicznych), a zewsząd rozlega się potrzaskiwanie suchych gałązek i krzątające się zwierzęta nocne. Widzę dobrze w ciemności – lepiej niż ty – ale i tak było mi ciężko cokolwiek wypatrzyć w mroku. Serce mi łomotało na widok dziwnych pełgających światełek, dopóki po bliższym ich zbadaniu nie okazało się, że to para robaczków świętojańskich. Przestraszyłem się też niebieskawozielonkawej poświaty, która, jak się okazało, pochodziła od grzybów na spróchniałym pniu drzewa. Słychać było krążące w powietrzu nietoperze. Ich wysokie piski sprawiały, że podskakiwałem ze strachu. Tuptający, Bóg wie gdzie, jeż przejechał mi kolcami po nosie. Zastanawiałem się, czy może wrócić na pobocze szosy, jednak oślepiające światła i ryczące silniki przejeżdżających samochodów były jeszcze bardziej przerażające. W nocy w lesie panuje prawie taki sam ruch jak za dnia, jeśli pominąć fakt, że zwierzęta zachowują się ciszej i poruszają ostrożniej, jakby ukradkiem. Zacząłem się zachowywać podobnie. Przekradałem się przez poszycie w poszukiwaniu spokojnego miejsca na spoczynek. W końcu znalazłem sympatyczny kopczyk miękkiej ziemi pod pokrytą gęstym listowiem najniższą gałęzią drzewa. Zaszyłem się w tym przytulnym kąciku gotów do zaśnięcia, miałem jednak dziwne przeczucie, że zdarzy się coś ważnego. Okazało się, że instynkt słusznie mi podpowiadał. Sen przerwał mi borsuk i to on właśnie wyjaśnił mi wiele spraw. Nie udało mi się zasnąć głęboko. Leżałem w ciemnościach, a przy najsłabszym odgłosie otwierałem ślepia. Dźwięk przesypywanej ziemi gdzieś za mną sprawił, że podskoczyłem i odwróciłem się, by sprawdzić, jaka jest przyczyna hałasu. W wylocie nory na skarpie ukazały się trzy szerokie białe pasy. Podrygujący nos na końcu środkowego pasa węszył we wszystkie strony. Nos znieruchomiał, gdy dotarła do niego moja woń. „Kto tam?”, rozległo się pytanie. Nie odpowiedziałem – byłem gotów zmykać. Białe pasy stały się szersze – właściciel podziemnego mieszkania podszedł bliżej. „Śmieszny zapach – powiedział. – Niech no ci się przyjrzę.” Po obu stronach środkowego białego pasa dostrzegłem błyszczące ślepka. Pomyślałem, że to borsuk. I rzeczywiście tak było; dwa czarne pasy łączące się na łbie nadawały mu podobieństwo do zebry. Cofnąłem się, zdając sobie sprawę, że jeśli to stworzenie się rozeźli, może zachowywać się bardzo gwałtownie. „To… hmmm… pies? Tak, jesteś psem, zgadza się”, domyślił się borsuk. Odchrząknąłem, nie mogąc się zdecydować, zostać czy uciekać. „Nie bój się – powiedział borsuk. – Nie będę ci dokuczał, pod warunkiem, że nie masz zamiaru zrobić mi krzywdy.” Wygramolił się z nory. Ujrzałem, że jego pokryte szorstką sierścią ciało ma co najmniej metr długości. „Tak, poznałem cię po zapachu. Rzadko się zdarza, żeby jakiś pies pojawił się tu sam. Jesteś sam, zgadza się? Nie polujesz po nocy z farmerem?” Borsuk podobnie jak lis nie dowierzał psom z powodu ich związków z ludźmi. Odzyskałem głos i nerwowo zapewniłem go, że jestem absolutnie sam. Zdawało się, że zaskoczyło to borsuka. Wyczułem raczej, niż zobaczyłem, że przygląda mi się uważnie. Cokolwiek sobie myślał, musiał przerwać, gdyż z nory wyszedł drugi borsuk. Zapewne była to jego samica. „Co się dzieje? Kto to?”, usłyszałem jej ostry głos. „Siedź cicho. To tylko pies. Nie zamierza nam zrobić nic złego – odpowiedział jej samiec. – Dlaczego jesteś sam w lesie, przyjacielu? Zgubiłeś się?” Byłem zbyt zdenerwowany, żeby od razu odpowiedzieć. Wykorzystała to samica, która wtrąciła się piskliwie: „Przegoń go! Chce złapać nasze dzieci!” „Ależ nie… – wydusiłem z siebie. – Proszę tak nie myśleć. Wędruję tylko. Zaraz sobie pójdę dalej. Proszę się nie denerwować.” Odwróciłem się, by potruchtać w ciemność. „Chwileczkę – powiedział szybko samiec. – Nie odchodź jeszcze. Chciałbym z tobą porozmawiać.” Teraz bałem się uciekać. „Przegoń go! Przegoń go! Nie podoba mi się”, ponaglała go samica. „Cicho! – skarcił ją spokojnie, lecz surowo. – Ruszaj na łowy. Zostaw mi porządny ślad, żebym mógł cię znaleźć. Później do ciebie dołączę.” Samica miała na tyle rozsądku, że się nie sprzeczała. Posapując minęła mnie. Zamiast komentarza roztoczyła ohydną woń z gruczołów zapachowych w okolicy odbytu. „Podejdź bliżej – powiedział samiec po zniknięciu swej towarzyszki. – Chcę ci się przyjrzeć.” Jego wielgachne ciało się zmniejszyło. Uświadomiłem sobie, że poprzednio na mój widok musiał nastroszyć sierść, która wróciła teraz do normalnego położenia. Nerwowo podszedłem bliżej, gotów rzucić się do ucieczki. „Masz pana?” „Nie, nie należę do nikogo. Kiedyś tak, ale już nie.” „Źle cię traktowano?” „Rzadko zdarza się szczęśliwy pies.” Na te słowa borsuk pokiwał łbem. „Rzadko kiedy zwierzęta są szczęśliwe, ale i z ludźmi jest podobnie”, powiedział sentencjonalnie. Tym razem ja przyjrzałem mu się ze zdumieniem. Co on mógł wiedzieć na temat ludzi? Borsuk rozsiadł się wygodnie na ziemi i zaprosił mnie, abym zrobił to samo. Po chwili wahania usłuchałem go. „Opowiedz mi o sobie. Czy ludzie dali ci jakieś imię?”, zapytał. „Fuks – powiedziałem, znów zaskoczony jego wiedzą. Zdawał się bardzo „ludzki” jak na borsuka. – A ty?” – zapytałem. Borsuk zaśmiał się cicho. „Dzikie zwierzęta nie mają imion. Sami wiemy, kim jesteśmy. Tylko ludzie nadają zwierzętom imiona.” „Skąd o tym wiesz? To znaczy o ludziach?” Borsuk zaśmiał się na głos. „Kiedyś byłem człowiekiem”, powiedział. Byłem oszołomiony. Czyżbym się przesłyszał? Opadła mi szczęka. Borsuk roześmiał się ponownie. Wystraszony – zwalczając chęć, by wziąć nogi za pas – wyjąkałem: „B-byłeś kiedyś…” „Tak. Ty również. Tak samo jak wszystkie zwierzęta.” „Ale… ale ja wiem, że byłem człowiekiem! Zdawało mi się, że jestem wyjątkiem! Ja…” Uśmiechnął się i przerwał mi dalsze jąkanie. „Już dobrze. Od chwili, gdy cię pierwszy raz powąchałem, wiedziałem, że jesteś inny niż reszta. Spotykałem zwierzęta podobne do ciebie, ale ty jesteś wyjątkowy. Uspokój się i opowiedz mi o sobie, a potem ja powiem ci co nieco o sobie – o nas.” Próbując uspokoić łomoczące mi w piersi serce, zacząłem opowiadać borsukowi o swoim życiu: o pierwszych wspomnieniach z targu, schronisku dla psów, złomowisku samochodów, Szefie, Rumbie, starszej pani oraz o epizodzie z chytrą lisicą. Opowiedziałem mu, dokąd zdążałem, o swoich ludzkich wspomnieniach. W miarę opowiadania uspokoiłem się, choć ekscytacja nie ustępowała. Cudownie było rozmawiać z kimś w ten sposób, zwierzyć się komuś, kto uważnie słuchał, kto rozumiał, co mówiłem, co czułem. Borsuk przez cały czas opowieści milczał, od czasu do czasu kiwając łbem, w innych momentach potrząsając nim ze współczuciem. Kiedy skończyłem, byłem całkiem wyczerpany, ale równocześnie czułem osobliwe uniesienie. Czułem, że jak gdyby spadł mi z serca wielki ciężar. Nie byłem sam – istniał jeszcze ktoś, kto wiedział to, co ja! Utkwiłem żarliwe spojrzenie w borsuka. „Dlaczego chcesz się dostać do tego miasteczka – do Edenbridge?” „Zobaczyć moją rodzinę, oczywiście! Moją żonę i córkę! Chcę dać im znać, że nie umarłem.” Borsuk milczał przez chwilę, po czym powiedział: „Przecież umarłeś.” Byłem tak wstrząśnięty, że o mało nie stanęło mi serce. „O czym ty mówisz? Przecież żyję! Nie jako człowiek, ale jako pies. Żyję w ciele psa!” „Nie, człowiek, którym byłeś, umarł. Człowiek, którego znały twoja żona i córka, nie żyje. Byłbyś dla nich tylko psem.” „Dlaczego? – zawyłem. – W jaki sposób stałem się psem? Dlaczego?!” „Dlaczego psem? Mogłeś równie dobrze zostać każdym innym stworzeniem. Zależało to przede wszystkim od twojego poprzedniego życia.” Otrząsnąłem się sfrustrowany i jęknąłem: „Nie rozumiem.” „Nie wierzysz w reinkarnację, Fuks?”, spytał borsuk. „Reinkarnację? Życie po raz kolejny jako ktoś inny w innym czasie? Nie wiem. Nie sądzę.” „Jesteś żywym dowodem, że to prawda.” „Nie, musi być jakieś inne wyjaśnienie.” „Na przykład?” „Nie. mam pojęcia. Dlaczego jednak miałbym wracać na ziemię jako ktoś inny – jakieś inne stworzenie?” „A jaki byłby sens, gdyby żyło się tylko raz?” „A jaki, gdyby dwa razy?”, odparowałem. „Czy też trzy lub cztery? Człowiek musi się uczyć, Fuks. Wszystkiego nie nauczy się w ciągu jednego życia. Wiele religii na ziemi głosi wiarę w reinkarnację w zwierzęcym wcieleniu. Człowiek musi się uczyć we wszystkich fazach rozwoju.” „Czego?” „Pokory.” „Dlaczego miałbym się uczyć pokory? Po co?” „Byś mógł przejść do kolejnego stadium.” „Mianowicie?” „Nie wiem. Jeszcze go nie osiągnąłem. Wierzę, że jest dobre. Czuję to.” „Skąd więc tyle wiesz? Co ciebie czyni wyjątkowym?” „Jestem na ziemi już bardzo długo, Fuks. Obserwowałem, uczyłem się, żyłem wiele razy. Myślę, że moim zadaniem jest pomagać takim jak ty.” Mówił cicho i dziwnie uspokajająco, nie chciałem jednak przyjąć do wiadomości tego, co chciał mi przekazać. „Słuchaj, plącze mi się wszystko – powiedziałem. – Chcesz powiedzieć, że mam pogodzić się z tym, że jestem psem?” „Musisz przyjmować wszystko, co daje ci życie. i przyjmować to w pełnym słowa tego znaczeniu. Musisz nauczyć się pokory, Fuks, a to stanie się dopiero wtedy, gdy zaakceptujesz swoje położenie. Wówczas będziesz gotów do przejścia do kolejnego stadium.” „Chwileczkę – powiedziałem zrozpaczony, zmieniając taktykę – twierdzisz, że wszyscy stajemy się zwierzętami po śmierci, tak?” Borsuk pokiwał łbem. „Prawie wszyscy. Ptakami, rybami, ssakami, owadami – nie ma reguł określających, do jakiego gatunku się trafi.” „Ale przecież na świecie żyją teraz miliardy miliardów żywych istot. Nie wszystkie mogą być kolejnymi wcieleniami ludzi, nasza cywilizacja nie trwała tak długo.” Borsuk się roześmiał. „Oczywiście, masz rację. Obecnie znanych jest co najmniej milion gatunków, z czego ponad trzy czwarte to owady – najbardziej zaawansowane formy życia.” „Owady są najbardziej zaawansowane?” – spytałem niedowierzającym tonem. „Zgadza się. Pozwól jednak, że odpowiem na pierwszą część twojego pytania. Nasza planeta jest bardzo stara i przeżyła wiele razy spłukujące ją do czysta powodzie. Ich celem było umożliwienie nowego początku życia, stałe powtarzanie cyklu ewolucyjnego, pozwalającego za każdym razem nauczyć się nam trochę więcej. Nasza cywilizacja bynajmniej nie była pierwsza.” „I ci… ci ludzie wciąż wracają na ziemię, wciąż… się uczą?” „Oczywiście. Przeważająca część postępu zależy od pamięci genetycznej gatunku, a nie od doświadczenia poszczególnych jego członków.” „W każdym razie bez względu na to, kiedy to się zaczęło, człowiek pochodzi od zwierząt, prawda? W jaki sposób zwierzęta mogą być wcieleniami ludzi, skoro były na ziemi pierwsze?” Borsuk skomentował to tylko śmiechem. Wyobrażasz sobie, jak się czułem: połowa mej natury chciała mu uwierzyć, ponieważ potrzebowałem odpowiedzi (a on przemawiał w rzeczowy, bardzo spokojny sposób), a druga połowa zastanawiała się, czy nie był pozbawiony zmysłów. „Powiedziałeś, że owady są bardziej zaawansowane w rozwoju…” „Tak, godzą się ze swoim życiem, które jest krótsze i zapewne bardziej pracowite. Cykl życiowy samicy muszki owocowej trwa dziesięć dni, a na przykład żółw potrafi dożyć trzystu lat.” „Strach pomyśleć, co żółw musiał zrobić w poprzednim wcieleniu, by zasłużyć sobie na taką pokutę”, powiedziałem sucho. „Pokutę? Tak, to dobre określenie”, rzekł z namysłem borsuk. Jęknąłem w duchu i podskoczyłem, gdy borsuk się roześmiał. „Za wiele tego dla ciebie? – spytał. – To zrozumiałe. Pomyśl jednak, dlaczego niektóre stworzenia są dla człowieka odrażające? Dlaczego się je rozdeptuje, maltretuje, zabija czy też po prostu gardzi nimi? Może te stworzenia były tak ohydne w poprzednim wcieleniu, że część tej ohydy przetrwała? Może to kara za przeszłe winy? Węże spędzają życie, pełzając na brzuchu, pająka człowiek nieodmiennie rozgniata, gdy go tylko zobaczy. Ludzie robakami gardzą, na widok ślimaków ogarnia ich dreszcz. Biedne raki gotuje się żywcem. Ich śmierć jest jednak błogosławieństwem, wybawieniem od nędznej egzystencji. Natura dała im krótki żywot, a instynkt człowieka każe mu zabijać te zwierzęta. Czyni to nie tylko z odrazy, ale i ze współczucia, chęci położenia kresu ich cierpieniom. Zapłaciły za swoje. Pod powierzchnią ziemi żyje mnóstwo stworzeń, Fuks, na których nigdy nie spoczęło oko człowieka. Na przykład robaków, które żyją w płomieniach blisko jądra ziemi. Jakież zło musiały wyrządzić, by zasłużyć sobie na taką egzystencję? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego ludzie uważają, że piekło znajduje się w dole? A dlaczego spoglądają w górę, gdy mówią „niebo”? Czyżbyśmy byli obdarzeni instynktowną wiedzą o tych rzeczach? Dlaczego tylu ludzi lęka się śmierci, podczas gdy inni czekają na nią z utęsknieniem? Czyżby wiedzieli, że to wymuszona hibernacja, jedynie przerwa przed życiem w innym wcieleniu, w którym trzeba będzie odpowiedzieć za wyrządzone zło? Nic dziwnego, że ci, którzy wiodą spokojne życie, mają mniej powodów, by się bać.” Borsuk przerwał, by zaczerpnąć tchu lub też dać mi czas na przemyślenie tego, co powiedział. „A jak wytłumaczysz istnienie duchów? – spytałem. – Wiem, że istnieją, bo je widziałem – ciągle je widuję. Dlaczego nie odrodziły się jako zwierzęta? Czy też przeszły przez to stadium? Czy właśnie do takiego poziomu zmierzamy? Jeśli tak, nie jestem pewny, czy chcę go osiągnąć.” „Ależ nie. Obawiam się, że nie osiągnęły jeszcze naszego stadium rozwoju, Fuks. Są bliżej świata niż w poprzednim wcieleniu – dlatego łatwiej jest nam je dostrzegać – ale się zgubiły. Dlatego właśnie roztaczają wokół siebie intensywną aurę smutku. Są oszołomione i zagubione. Z niewielką pomocą odnajdą w końcu drogę i się odrodzą.” Odrodzenie. Uderzyło mnie to słowo. Czy dlatego mój wzrok, barwy, które postrzegałem, były tak niewiarygodnie jaskrawe? Czy dlatego byłem w stanie wyczuwać najsubtelniejsze i najsilniejsze zapachy? Czy dlatego, że byłem odrodzony, zachowałem niejasne wspomnienia poprzedniego istnienia? Mogłem porównywać stare zmysły z nowymi! Noworodek widzi wszystko po raz pierwszy, wszystko jest dla niego nowe, nie mające precedensów, wkrótce jednak uczy się adaptować wzrok, tłumić barwy, eliminować zbędne elementy kształtów – uczy się nie przyjmować tego, co widzi, takim, jakim jest w rzeczywistości. Mózg uczy się sortować to, co postrzega, i przepuszczać stopniowo dane. Mój wzrok nie był już tak dobry jak w czasach szczenięctwa. Ze słuchem było podobnie. Mózg na początku był zdolny do przyjmowania wszystkich informacji, nauczył się teraz selekcjonować materiał do przyswojenia i nie był już tak wszystkim oszołomiony jak przedtem. Wyrzuciłem z głowy takie myśli i spytałem: „A dlaczego inne zwierzęta nie pamiętają przeszłości? Dlaczego nie są takie same jak ja?” „Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, Fuks. Jesteś inny, ale nie wiem dlaczego. Może reprezentujesz wyższy etap rozwoju? Kolejny stopień ewolucji? Spotykałem inne podobne stworzenia, ale nikogo takiego jak ty. Może rzeczywiście jesteś tylko fuksem. Chciałbym to wiedzieć.” „Nie jesteś taki jak ja? Rumbo był prawie taki sam. Także szczur, którego kiedyś spotkaliśmy.” „Tak, jesteśmy trochę do ciebie podobni. Przypuszczam, że ja bardziej niż twój przyjaciel Rumbo i szczur. Jesteś jednak wyjątkowy, Fuks. Ja również, ale – jak ci powiedziałem – w inny sposób. Istnieję, by pomagać. Może Rumbo i szczur byli podobni do ciebie, ale sądzę, że inaczej niż ja. Niewykluczone, że jesteś zwiastunem, iż wszystko może ulec przemianie.” „Dlaczego jednak pamiętam tylko fragmenty? Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć wszystkiego?” „Nie powinieneś pamiętać. Wiele stworzeń jest obdarzonych tymi samymi cechami osobowości co w poprzednich wcieleniach, ale wiele ma też tylko niejasne ich wspomnienia, myślą jednak inaczej niż ty, nie ludzkimi kategoriami. Walka, jaka się w tobie toczy – ludzkiej i psiej natury – jak sądzę, w końcu rozstrzygnie się sama. Albo staniesz się wyłącznie psem, albo osiągniesz równowagę obydwóch części. Mam nadzieję, że stanie się to drugie – mogłoby to oznaczać postęp dla nas wszystkich. Pamiętaj jednak, że już nigdy nie staniesz się człowiekiem.” Ogarnęła mnie rozpacz. Czego się spodziewałem? Że jakimś cudem któregoś dnia wrócę do starego ciała? Że będę mógł dalej prowadzić zwyczajne życie? Zawyłem w ciemności i rozpłakałem się jak nigdy przedtem. W końcu pozbawionym wszelkiej nadziei głosem zwróciłem się do borsuka: „Co mam teraz robić? Jak mam żyć?” Borsuk podszedł bliżej i powiedział bardzo spokojnie: „Pogódź się z tym. Pogódź się, że jesteś psem i to wyjątkowym psem. Może zresztą nie jesteś aż takim wyjątkiem, ale w każdym razie musisz żyć jak pies.” „Muszę się dowiedzieć, kim byłem!” „To ci nic nie da. Zapomnij o przeszłości i rodzinie – nie mają teraz z tobą nic wspólnego.” „Potrzebują mnie!” „Nie możesz nic dla nich zrobić.” Podniosłem się z ziemi i popatrzyłem na niego ponuro. „Nie rozumiesz. Koło nich kręci się ktoś zły. Potrzebują mojej ochrony. Myślę, że ten ktoś mnie zabił!” Borsuk ze znużeniem pokręcił łbem. „To nieważne, Fuks. Nic już na to nie poradzisz. Musisz zapomnieć o swojej przeszłości. Możesz pożałować, jeśli tam wrócisz.” „Nie! – warknąłem. – Może dlatego tak dużo pamiętam. Może dlatego jestem inny. Potrzebują mojej pomocy! Zapamiętałem to, mimo że umarłem. Muszę do nich wrócić!” Uciekłem od borsuka, bojąc się, że każe mi ze sobą zostać. Kiedy jednak oddaliłem się na bezpieczną odległość, odwróciłem się i krzyknąłem: „Kim jesteś, borsuku? Kim byłeś?!” Odpowiedzi nie było. Borsuk zniknął w ciemnościach. |
||
|