"Ciemność" - читать интересную книгу автора (Herbert James)

ROZDZIAŁ DRUGI

Bishop dyskretnie zerknął na zegarek i z ulgą stwierdził, że dwugodzinny wykład dobiega końca. Zwykła mieszanina ludzi, pomyślał cierpko. Większość z nich śmiertelnie poważna, kilku po prostu ciekawych, jeden, może dwóch sceptyków. I oczywiście główny temat spotkania. Uśmiechnął się zdawkowo do zebranych w małej sali wykładowej.

– Tak więc, jak widać ze spisu wyposażenia zamieszczonego na tablicy, parapsychologia – nauka o zjawiskach parafizycznych – posługuje się bardziej techniką niż wątpliwymi, jeśli można tak powiedzieć, niepewnymi metodami spirytystycznymi. Badania naukowe zazwyczaj więcej mogą powiedzieć o dziwnych zjawiskach w domu niż wprowadzanie w trans.

Z drugiego rzędu czyjaś ręka nerwowo wystrzeliła w górę. Bishop zauważył, że mężczyzna miał kołnierzyk duchownego.

– Czy mogę zadać pytanie? – rozległ się nerwowy głos.

Wszystkie oczy skierowały się na duchownego, który nie odwracał wzroku od Bishopa, jak gdyby zakłopotany swoją tu obecnością.

– Proszę bardzo! – zachęcił go Bishop. – Właściwie ostatnich dziesięć minut możemy poświęcić dyskusji na interesujące państwa tematy.

– Chodzi o to, czy dla kogoś, kto zajmuje się zjawiskami paranormalnymi czy parafizycznymi…

– Nazwijmy to poszukiwaniem duchów, tak będzie prościej – powiedział Bishop.

– Dobrze, poszukiwaniem duchów. A więc, nie powiedział pan jasno, czy rzeczywiście wierzy pan w duchy? Bishop uśmiechnął się.

– Prawdą jest, że zajmuję się parapsychologią od paru lat, ale w dalszym ciągu nie mam pewności. Oczywiście, spotykam się od czasu do czasu ze sprawami nie dającymi się wytłumaczyć, ale nauka odkrywa codziennie nowe fakty dotyczące naszych własnych możliwości. Ktoś powiedział, że mistycyzm to nauka jutra, o której śnimy dzisiaj. Myślę, że powinienem rozwinąć ten temat. Wiemy, na przykład, że skoncentrowana czy nawet często podświadoma myśl może przesuwać przedmioty. Naukowcy na całym świecie, szczególnie w Rosji, prowadzą badania sił psychokinetycznych. Przed laty nazwano by to czarami.

– Ale jak pan może wytłumaczyć, że tyle osób widzi duchy – zapytała przystojna, pulchna kobieta w średnim wieku. – Teraz jest wiele takich przypadków, prawie codziennie słyszy się o tym.

– Prawdopodobnie nie codziennie, ale notuje się dwieście do trzystu przypadków rocznie, a zapewne drugie tyle nie jest zarejestrowanych. Jedna z wielu teorii zakłada, że duchy wywołuje ktoś, kto przeżywa stres, umysły takich ludzi wysyłają impulsy elektryczne w taki sposób, w jaki wysyła je serce, i te impulsy w szczególnych okolicznościach są później odbierane.

Zdziwienie na twarzy kobiety i paru innych słuchaczy uświadomiło Bishopowi, iż jego wywód nie był zbyt jasny.

– To jest tak, jakby obraz powstały w umyśle jakiegoś człowieka został przezeń wysłany, a następnie odebrany przez kogoś o zdolnościach odbiorczych. Tak jak telewizor. To wyjaśnia, dlaczego zjawy są często niewyraźne, spłowiałe albo dlaczego czasami pojawiają się tylko twarze lub ręce: obrazy czy transmisje, jeśli wolicie, zacierają się, zanikają, aż wreszcie nic z nich nie zostaje.

– Co zatem z miejscami, w których straszy od wieków? – spytał młody, brodaty mężczyzna z pierwszego rzędu, agresywnie wychylając się przy tym do przodu. – Dlaczego duchy wciąż się tam ukazują?

– Może tu zachodzić zjawisko odradzania się: transmisja, czy też zjawa, pobiera energię z ładunków elektrycznych, które nas otaczają. To może tłumaczyć pojawienie się widma. Może ono „żyć” przez czas nieokreślony, tak długo, jak jego obraz widziany jest przez innych: duch to właściwie fale telepatyczne, obraz stworzony w umysłach ludzi żyjących dni, lata lub nawet wieki wcześniej i przenoszony przez umysł, czy też umysły, innych ludzi żyjących dzisiaj.

Bishop westchnął w duchu: widział, że traci ich zainteresowanie. Nie oczekiwali tego, że o upiorach będzie mówił jak o zjawisku naukowym. Chcieli uczynić ten temat bardziej romantycznym, szerzej ująć jego aspekt mistyczny. Nawet sceptycy wyglądali na rozczarowanych.

– Przypisuje pan to zatem elektryczności? – Brodaty mężczyzna w pierwszym rzędzie wyprostował się i założył ręce, uśmiechając się z ledwo widocznym wyrazem zadowolenia z siebie.

– No nie, niezupełnie. Ale ładunki elektryczne oddziałujące na tkanki nerwowe mózgu mogą spowodować, że widzimy ciała lub słyszymy głosy. Wydaje się, że ładunek przekazany odpowiednim receptorom w mózgu może stworzyć obraz zjawy. Proszę pamiętać, że mózg działa dzięki impulsom elektrycznym i również impulsami elektrycznymi jesteśmy otoczeni. Impulsy są wychwytywane z powietrza przez nasze zmysły, które działają na zasadzie odbiorników. Nie jest to trudna do zrozumienia koncepcja. Może słyszeliście o zjawach pojawiających się w momentach kryzysowych, kiedy ktoś widzi obraz swego przyjaciela lub krewnego przeżywającego dramatyczne chwile, prawdopodobnie umierającego, gdzieś daleko. Bywa, że w tym samym momencie słyszy się także głos.

Kilka osób pokiwało głowami potakująco.

– Można to wytłumaczyć tym, że człowiek, który przeżywa głęboki stres, myśli o najbliższej osobie, a może ją nawet przyzywa. W takich chwilach fale mózgowe są niezwykle aktywne – co zostało udowodnione przez badania elektroencefalograficzne. Kiedy osiągną pewien poziom, obraz telepatyczny może być przenoszony albo do odbiorcy, albo do atmosfery. Nauka w nieprawdopodobnym tempie odkrywa nowe fakty dotyczące możliwości naszego mózgu. Podejrzewam, że pod koniec stulecia mistycyzm i nauka będą stanowiły jedno. Nie będzie czegoś takiego jak „duchy”.

Cichy pomruk przeszedł wśród zebranych, którzy spoglądali na siebie ze zdumieniem, rozczarowaniem lub satysfakcją.

– Panie Bishop – z tylnego rzędu dobiegł głos kobiety i Bishop zmrużył oczy, by lepiej ją widzieć. – Panie Bishop, nazywa się pan poszukiwaczem duchów. Czy mógłby pan nam zatem powiedzieć, dlaczego spędził pan tyle lat na poszukiwaniu impulsów elektrycznych?

Kaskada śmiechu rozległa się wśród słuchaczy i Bishop śmiał się razem z nimi. Postanowił, że odpowiedzią na to pytanie zakończy wykład.

– Zajmuję się poszukiwaniem duchów, ponieważ uważam, że mają one szczególne znaczenie naukowe. Wszystkie zjawiska można racjonalnie wytłumaczyć – chodzi po prostu o to, że nie jesteśmy jeszcze wystarczająco przygotowani, by zrozumieć to wyjaśnienie. Musimy przywiązywać wagę do każdej informacji, którą możemy wykorzystać, aby otrzymać ostateczną odpowiedź. Ludzkość znajduje się w szczególnie interesującym stadium rozwoju, w którym nauka i zjawiska paranormalne zbliżają się do wspólnego punktu. Osiągnęliśmy moment, w którym parapsychologia musi być traktowana poważnie i badana logicznie przy użyciu najnowszych zdobyczy techniki. Nie możemy już dłużej tolerować głupców, romantyków, oszustów, a tym bardziej nie możemy tolerować szarlatanów i zawodowych wywoływaczy duchów, czy też mediów wykorzystujących ignorancję i rozpacz innych. Przełom nastąpi już wkrótce i nie można pozwolić, aby tacy ludzie stanowili w tym przeszkodę.

Ostatnie słowa wywołały nikły aplauz słuchających. Podniósł rękę, aby dać znak, że jeszcze nie skończył.

– Jest jeszcze jedna sprawa. Wiele osób przeżyło emocjonalny wstrząs lub przestraszyło się zjawisk paranormalnych, na przykład pojawienia się „upiorów”; jeżeli mógłbym im pomóc, sprawiając, by zrozumieli takie zdarzenia, a nie bali się ich, to już tylko to usprawiedliwiłoby moją pracę. Mam tu listę organizacji zajmujących się badaniami fizycznymi, studiami nad parapsychologią, grup badających zjawiska metafizyczne i postrzeganie pozazmysłowe oraz tradycyjnych organizacji, zajmujących się poszukiwaniem duchów. Jest tu także parę adresów, pod którymi możecie znaleźć sprzęt do poszukiwania duchów. Proszę, zapoznajcie się z tym tekstem, zanim się rozejdziecie.

Odwrócił się, złożył notatki i schował je do teczki. Jak zwykle, po dwóch godzinach mówienia miał wyschnięte gardło i myślał jedynie o dużym kuflu piwa, który przyniósłby mu ulgę. Słabo znał miasto, ale miał nadzieję, że puby są tu przyzwoite. Przede wszystkim jednak powinien przemknąć się jak najszybciej między dwoma rzędami krzeseł, bo zawsze po wykładzie znajdowali się jacyś zapaleńcy, chętni do kontynuowania rozmowy na bardziej osobiste tematy. Pierwszy podszedł kierownik, który zorganizował serię spotkań w sali wykładowej biblioteki miejskiej.

– Bardzo interesujące, panie Bishop. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu, jak tylko wieść się rozejdzie, audytorium będzie jeszcze większe.

Bishop uśmiechnął się cynicznie. Sądząc po rozczarowaniu, jakie wyczytał z niektórych twarzy, zastanawiał się, czy przyjdzie chociaż połowa z obecnych dzisiaj.

– Obawiam się, że nie usłyszeli tego, czego się spodziewali – powiedział, nie próbując się usprawiedliwić.

– O nie, wręcz przeciwnie. Myślę, że wielu uświadomiło sobie, jak poważna jest to sprawa – odparł bibliotekarz i zatarł ręce z radości. – Muszę powiedzieć, że pobudził pan moją ciekawość. Chciałbym opowiedzieć o dziwnym zdarzeniu, które przytrafiło mi się parę lat temu…

Bishop słuchał uprzejmie, zdając sobie sprawę, że zanim będzie mógł stąd wyjść, musi wysłuchać jeszcze kilkunastu relacji z „dziwnych zdarzeń”, których świadkami były inne, pozostałe w sali osoby. Jako autorytet w tej materii, przez świadków prawdziwych lub zmyślonych zjawisk stale był traktowany jak spowiednik. Otoczyła go niewielka grupka, odpowiadał na ich pytania i zachęcał do samodzielnych, poważnych badań nad zjawiskami paranormalnymi. Przypominał, aby trzeźwo podchodzili do sprawy i zachowali równowagę między wiarą a sceptycyzmem. Jedna czy dwie osoby wyraziły zdziwienie z powodu jego powściągliwości i Bishop wyjaśnił im, że w swoich badaniach kierował się zawsze obiektywizmem. Fakt, iż parę lat temu pewien amerykański uniwersytet zaoferował osiemdziesiąt tysięcy funtów każdemu, kto udowodni, że istnieje życie pozagrobowe, i że suma ta do tej pory nie została podjęta, ma swoją wymowę. Było wiele przesłanek, ale zabrakło zasadniczego dowodu i mimo że sam wierzy w kontynuację życia po śmierci w jakiejś formie, w dalszym ciągu nie jest pewien, czy istnieje świat duchów, w takim sensie, w jakim ujmuje się go w dawnych i obecnych koncepcjach. Kiedy to mówił, zobaczył siedzącą samotnie z tyłu sali kobietę, która w czasie wykładu zadała ostatnie pytanie. Zaciekawiło go, dlaczego nie dołączyła do grupy. W końcu zdołał uwolnić się od swoich inkwizytorów, mamrocząc, że ma przed sobą daleką podróż jeszcze tej nocy, a na resztę pytań odpowie na następnym wykładzie. Z teczką w ręku szybko ruszył w stronę wyjścia przejściem między ławkami. Kobieta natarczywie wpatrywała się w niego i gdy podszedł bliżej, wstała.

– Czy mogłabym z panem przez chwilę porozmawiać, panie Bishop?

Bishop spojrzał na zegarek, jak gdyby był umówiony na spotkanie.

– Naprawdę nie mam teraz czasu. Może w przyszłym tygodniu…?

– Nazywam się Jessica Kulek. Mój ojciec, Jacob Kulek, jest…

– Jest założycielem i dyrektorem Instytutu Badań Parapsychologicznych.

Bishop zatrzymał się i spojrzał uważnie na zbliżającą się kobietę.

– Słyszał pan o nim? – spytała.

– Któż zajmujący się tą dziedziną mógłby o nim nie słyszeć! Przecież to on pomógł profesorowi Deanowi przekonać Amerykańskie Stowarzyszenie Popierania Nauki, aby przyjęto parapsychologów w poczet jego członków. To był gigantyczny krok naprzód, zmuszający naukowców z całego świata, aby poważniej traktowali zjawiska paranormalne. Przydało to wiarygodności całej sprawie.

Obdarzyła go wspaniałym uśmiechem, a on zauważył, że była o wiele młodsza i bardziej atrakcyjna, niż wydawało mu się z daleka. Jej włosy, ani ciemne, ani jasne, były krótkie i z tyłu podwinięte, grzywka wysoko i starannie przycięta nad czołem. Była ubrana w stylowy, dobrze skrojony tweedowy kostium, który podkreślał jej szczupłą sylwetkę, chyba nawet za szczupłą, bo wydawała się bardzo wiotka, niemal krucha. Pociągła twarz sprawiała, że oczy wydawały się większe, jej usta były małe, ale pięknie zarysowane, jak u dziecka. Sprawiała teraz wrażenie niezdecydowanej, wręcz zdenerwowanej, ale czuł, że jest w niej jakaś determinacja zadająca kłam jej wyglądowi.

– Mam nadzieję, że moje uwagi nie uraziły pana – powiedziała z powagą.

– Poszukiwanie impulsów elektrycznych? Nie, nie obraziła mnie pani. W pewnym sensie ma pani rację. Połowę czasu poświęcam na szukanie impulsów, drugą – spędzam na szukaniu ciągów powietrznych, miejsc, gdzie osiada ziemia, i cieków wodnych.

– Czy moglibyśmy przez chwilę porozmawiać gdzieś na osobności? Czy zostaje pan tu na noc? Może w hotelu? Uśmiechnął się.

– Obawiam się, że moje wykłady nie są aż tak dobrze płatne, abym mógł sobie pozwolić na noclegi w hotelach. Nic by mi wtedy nie zostało z tego, co zarobiłem. Nie, muszę dzisiaj wracać do domu.

– To jest naprawdę bardzo ważne. Mój ojciec prosił, abym się z panem zobaczyła.

Bishop zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. W końcu spytał:

– Może mi pani powiedzieć, o co chodzi?

– Nie tutaj. Zdecydował się.

– W porządku. Chciałem pójść na drinka przed podróżą, może napijemy się razem? Lepiej wyjdźmy stąd szybko, zanim ten tłum rzuci się na nas.

Wskazał na pozostającą jeszcze w sali grupę rozmawiających ludzi, którzy z wolna przesuwali się w stronę przejścia. Bishop wziął ją pod rękę i poprowadził do wyjścia.

– Ma pan trochę cyniczny stosunek do swojego zajęcia, nieprawdaż? – powiedziała, gdy schodząc po schodach opuszczali bibliotekę, a zimny, nocny kapuśniaczek chłodził im twarze.

– Tak – odpowiedział szorstko.

– Może mi pan powiedzieć, dlaczego?

– Najpierw znajdźmy jakiś pub i schowajmy się przed deszczem. Wtedy odpowiem na pani pytanie.

Szli pięć minut w milczeniu, zanim ujrzeli zachęcający szyld pubu. Weszli do środka i znaleźli wolny stolik w rogu sali.

– Czego się pani napije? – spytał.

– Poproszę o sok pomarańczowy.

W jej głosie słychać było lekką nutkę wrogości.

Wrócił z napojami, postawił przed nią sok i opadł na krzesło z westchnieniem ulgi. Pociągnął duży łyk piwa, by zaspokoić pragnienie, i spojrzał na nią.

– Zna pani badania ojca? – spytał.

– Tak, pracuję z nim. Miał pan odpowiedzieć na moje pytanie. Jej upór irytował go.

– Czy to jest ważne? Czy ma to coś wspólnego z prośbą pani ojca, dotyczącą naszego spotkania?

– Nie, jestem po prostu ciekawa. To wszystko.

– Nie jestem cyniczny w stosunku do tego, co robię. Zachowuję się cynicznie wobec ludzi, z którymi się spotykam. Większość z nich to albo głupcy, albo ludzie szukający rozgłosu. Nie wiem, którzy są gorsi.

– Ale ma pan świetną opinię jako badacz zjawisk psychicznych. Dwie pana książki na ten temat należą do żelaznych pozycji księgozbioru każdego studenta interesującego się zjawiskami paranormalnymi. Jak pan może szydzić z ludzi, którzy wykonują ten sam zawód co pan?

– Ja z nich nie szydzę. Pogardzam fanatykami, idiotami fetyszy żującymi mistycyzm i głupcami, którzy czynią z tego religię. Współczuję ludziom, na których żerują. Jeżeli przeczyta pani moje książki, to przekona się pani, że kieruję się realizmem i jestem daleki od mistycyzmu. Na litość boską, przed chwilą mówiłem dwie godziny na ten temat!

Wzdrygnęła się, słysząc jego podniesiony głos, toteż od razu pożałował swego zniecierpliwienia. Gdy odezwała się ponownie, wargi jej drżały od tłumionej złości.

– Dlaczego zatem nie zrobi pan czegoś bardziej konstruktywnego w tej materii? Towarzystwo Badań Psychicznych i inne organizacje proponowały panu członkostwo, pańska współpraca byłaby dla nich nieoceniona. Jako poszukiwacz duchów, jeśli lubi pan tak siebie nazywać, należy pan do najbardziej zaawansowanych w tej dziedzinie, zapotrzebowanie na pańskie usługi jest ogromne. Dlaczego więc odłączył się pan od swoich kolegów po fachu, którzy przecież mogliby panu pomóc?

Bishop przechylił się do tyłu na krześle.

– Sprawdza mnie pani – powiedział wprost.

– Tak, ojciec mnie o to prosił. Przepraszam, panie Bishop. Nie mieliśmy zamiaru być wścibscy. Chcieliśmy tylko dowiedzieć się czegoś więcej o pańskiej przeszłości.

– Czy nie nadszedł czas, aby powiedziała mi pani, dlaczego tu przyszła? Czego oczekuje ode mnie Jacob Kulek?

– Pańskiej pomocy.

– Mojej pomocy? Jacob Kulek chce mojej pomocy? Dziewczyna przytaknęła i Bishop zaśmiał się głośno.

– To naprawdę mi pochlebia, panno Kulek, nie sądzę jednak, abym mógł poszerzyć wiedzę pani ojca na temat zjawisk psychicznych.

– On nie oczekuje tego od pana. Chodzi o inny rodzaj informacji. Przysięgam panu, że jest to bardzo ważne.

– Ale nie tak ważne, żeby sam przyszedł do mnie. Utkwiła wzrok w szklance.

– Teraz to nie jest takie proste. Chciał przyjść, ale przekonałam go, że uda mi się namówić pana na spotkanie.

– W porządku – powiedział Bishop. – Zdaję sobie sprawę, że musi być bardzo zajęty.

– Och, nie. Nie o to chodzi. Wie pan, on jest niewidomy. Nie chcę, żeby podróżował, dopóki nie jest to absolutnie konieczne.

– Nie wiedziałem. Przepraszam, panno Kulek. Nie chciałem być gruboskórny. Jak długo…?

– Sześć lat. Chroniczna jaskra. Struktura nerwów została poważnie uszkodzona, zanim postawiono diagnozę. Za późno zgłosił się do specjalisty – zaburzenia wzroku kładł na karb podeszłego wieku i ciężkiej pracy. Kiedy ustalono prawdziwą przyczynę, nerwy wzrokowe były już zniszczone. – Popijała małymi łyczkami sok i patrzyła na niego nieufnie. – W dalszym ciągu ma sesje wyjazdowe tutaj i w Ameryce, a jako szef Instytutu, którego liczba członków stale rośnie, jest teraz bardziej aktywny niż poprzednio.

– Skoro wie, że nie chcę mieć do czynienia z organizacją taką jak wasza, dlaczego liczy na moją pomoc?

– Dlatego, że jego i pański sposób myślenia zasadniczo się nie różnią. Był aktywnym członkiem Towarzystwa Badań Psychicznych, dopóki nie zrozumiał, że głoszone przez nie idee są sprzeczne z jego własnymi poglądami. Odrzucił je także dlatego, by stworzyć własną organizację – Instytut Badań Parapsychologicznych. Chciał badać takie zjawiska, jak telepatia i jasnowidztwo, aby dowiedzieć się, czy można zdobywać wiedzę w inny sposób niż przez normalne procesy percepcyjne. To nie ma nic wspólnego z duchami i złośliwymi demonami.

– W porządku, w takim razie jakich informacji potrzebuje ode mnie?

– Chce, aby pan mu dokładnie opisał to, co pan odkrył w Beechwood.

Bishop pobladł i szybko sięgnął po piwo. Dziewczyna patrzyła, jak opróżnia szklankę.

– To było prawie rok temu – powiedział, stawiając ostrożnie pustą szklankę na stoliku. – Myślałem, że do tej pory zapomniano już o tym.

– Pamięć o tych wydarzeniach odżyła ponownie, panie Bishop. Widział pan dzisiejsze gazety?

– Nie, podróżowałem przez większą część dnia, więc nie miałem okazji.

Sięgnęła po torebkę opartą o nogę stołu i wyciągnęła zwiniętą gazetę. Rozkładając ją pokazała główną wiadomość na wewnętrznej stronie. Od razu rzucił mu się w oczy wielki tytuł: „Potrójna tragedia na ulicy horroru!”

Spojrzał na nią pytająco.

– Willow Road, panie Bishop. Tam gdzie znajduje się Beechwood. – Ponownie skierował wzrok na otwartą gazetę, ale dziewczyna sama opowiedziała mu szczegóły tragedii.

– Ostatniej nocy strzelano z pistoletu do dwóch kilkunastoletnich braci podczas gdy spali. Jeden zmarł na miejscu, drugi, w stanie krytycznym, znajduje się w szpitalu. Jest tam z nim jego ojciec: gdy zaatakował napastnika, ten odstrzelił mu pół twarzy. Nie ma szans na przeżycie. Szaleniec, który to zrobił, znajduje się w areszcie policyjnym, ale nie podano jeszcze żadnego oświadczenia…

Pożar wybuchł w kuchni położonego w pobliżu domu i przepalił podłogę sypialni usytuowanej powyżej. Dwie osoby, które tam spały, prawdopodobnie mąż i żona, runęły w dół, gdy zawaliła się podłoga, i zginęły w płomieniach. W ogródku obok domu strażacy znaleźli małą dziewczynkę przyglądającą się płomieniom i sparaliżowaną strachem. Przyczyny pożaru są nieznane…

W innym domu przy końcu Willow Road kobieta zabiła nożem swojego kochanka, a następnie poderżnęła sobie gardło. Ciała leżące na schodach holu zauważył mleczarz przez szklane drzwi wejściowe. Z raportu wynika, że kobieta miała na sobie nocną bieliznę, natomiast mężczyzna był całkowicie ubrany, tak jakby go zaatakowała zaraz po wejściu do domu.

Przerwała, jak gdyby chciała, aby dotarło do niego to, co opowiadała. – To wszystko stało się w ciągu jednej nocy, panie Bishop, i wszystko przy Willow Road.

– Ale to nie może mieć nic wspólnego z tamtą sprawą. Na Boga, to było rok temu!

– Dokładnie dziewięć miesięcy.

– To jak może być między nimi jakiś związek?

– Ojciec uważa, że jest. Dlatego chce, żeby opowiedział mu pan wszystko o dniu, w którym pojechał pan do Beechwood.

Już sama nazwa wywołała jego niepokój. Wspomnienia w dalszym ciągu były zbyt świeże; okropny widok, którego był świadkiem wewnątrz starego domu, ciągle pojawiał się w jego wyobraźni, jak nagle wyświetlony film.

– Opowiedziałem policji o wszystkim, co stało się tego dnia, dlaczego tam byłem i kto mnie wynajął. O wszystkim, co widziałem. Nie ma nic nowego, o czym mógłbym opowiedzieć pani ojcu.

– On myśli, że może jednak powie pan coś nowego. Musi być jakieś wytłumaczenie. Musi być jakiś powód, dla którego trzydzieści siedem osób popełnia zbiorowo samobójstwo w jednym domu. I dlaczego właśnie w tym domu, panie Bishop?

Nie mógł podnieść wzroku znad pustej szklanki, czując gwałtowną potrzebę napicia się czegoś mocniejszego niż piwo.