"Issac Asimov - Nemesis" - читать интересную книгу автора (Asimov Isaac)- Ci╣gle patrzysz na Erytro, prawda? Nie odpowiedzia│a na to. By│o to oczywiste. Wszyscy wiedzieli, co czuje do
Erytro. - Sk╣d siъ tu wzi╣│eЬ? (Powiedz mi, ┐e mnie szuka│eЬ - pomyЬla│a.) - Przys│a│a mnie twoja matka - powiedzia│. (No tak.) - Po co? - Powiedzia│a, ┐e jesteЬ w z│ym humorze i ┐e za ka┐dym razem, kiedy rozczulasz siъ nad sob╣, przychodzisz tutaj, i ┐e mam ciъ st╣d zabraц, poniewa┐, jak powiedzia│a, bъdziesz jeszcze bardziej zrzъdliwa, jeЬli tu zostaniesz. Co ci jest? - Nic. A jeЬli coЬ, to mam ku temu powody. - Jakie powody? Przestaё siъ wyg│upiaц, nie jesteЬ ju┐ dzieckiem. Chyba umiesz powiedzieц, o co ci chodzi. Marlena unios│a brwi. - Tak, umiem. A jeЬli chodzi o powody, to chcia│abym wybraц siъ w podrє┐. Orinel rozeЬmia│ siъ. - Przecie┐ podrє┐owa│aЬ. Przeby│aЬ wiъcej ni┐ dwa lata Ьwietlne. Nikt w ca│ej historii Uk│adu S│onecznego nie przeby│ wiъcej ni┐ u│amek tej trasy. Oprєcz nas. Nie powinnaЬ narzekaц. JesteЬ Marlena Insygn╣ Fisher. Galaktyczn╣ podrє┐niczk╣. Marlena wstrzyma│a chichot. Insygn╣ to by│o panieёskie nazwisko jej matki i za ka┐dym razem gdy Orinel wypowiada│ je 13 w ca│oЬci, praw╣ rъk╣ oddawa│ wojskowy salut i robi│ przy tym minъ. Prawdъ mєwi╣c od dawna przesta│ b│aznowaц. Byц mo┐e dlatego, ┐e zbli┐a│ siъ do doros│oЬci i цwiczy│ godn╣ postawъ. - Nie pamiъtam tej podrє┐y - powiedzia│a. - Wiesz przecie┐, ┐e nie mogъ jej pamiъtaц, a to znaczy, ┐e nie ma ona dla mnie ┐adnej wartoЬci. JesteЬmy tutaj, dwa lata Ьwietlne od Uk│adu S│onecznego i nigdy nie wrєcimy. - Sk╣d wiesz? - No cє┐ ... Nawet jeЬli nie wrєcimy, kogo to obchodzi? Ziemia jest strasznie zat│oczona, ca│y Uk│ad S│oneczny jest pe│en ludzi i przez to coraz bardziej zu┐yty. Tutaj jest lepiej, jesteЬmy w│adcami w│asnego poznania. - Nieprawda. Poznajemy Erytro, ale nie jesteЬmy jej w│adcami. - A w│aЬnie, ┐e tak. Mamy wspania│╣ Kopu│ъ pracuj╣c╣ nad Erytro. Wiesz przecie┐ ... - Ale nie dla nas. Dla jakichЬ naukowcєw. Mєwiъ o nas. Nam nie pozwala siъ lecieц tam. - Wszystko wymaga czasu - powiedzia│ weso│o Orinel. - No tak. I polecъ na Erytro, kiedy dorosnъ albo bъdъ zbli┐a│a siъ do Ьmierci. - Nie bъdzie tak Яle. W ka┐dym razie chodЯmy st╣d. Musisz pokazaц siъ Ьwiatu i uszczъЬliwiц matkъ. Muszъ ju┐ iЬц, mam masъ roboty. Doloret... Marlena poczu│a nag│y szum w uszach i nie dos│ysza│a reszty wypowiedzi. Wystarczy│o jej jednak to imiъ... Marlena nienawidzi│a Doloret, ktєra by│a wysoka i prє┐na. A zreszt╣ nie ma siъ czym przejmowaц. I tak nie powie Ori-nelowi, ┐eby przesta│ interesowaц siъ t╣ dziewczyn╣. Patrz╣c na niego dok│adnie wiedzia│a, co czuje. Przys│ano go tu po ni╣ i biedny Orinel marnowa│ swєj czas. Tak w│aЬnie myЬla│ i bardzo spieszy│o mu siъ do tej, tej Doloret. (Wola│aby tego nie wiedzieц. Czasami ┐a│owa│a, ┐e odczytuje ludzkie twarze.) Nagle przysz│o jej do g│owy, ┐eby go zraniц, ┐eby powiedzieц coЬ, co sprawi mu bєl. Nie mog│a k│amaц; chcia│aby powiedzieц mu prawdъ. - Nigdy nie wrєcimy do Uk│adu S│onecznego i ja wiem dlaczego. 14 - Tak? Dlaczego? Martena zawaha│a siъ i w rezultacie nie powiedzia│a nic. - Tajemnica? - doda│ Orinel. Z│apa│ j╣. Nie powinna by│a tego mєwiц. - Nie powiem ci - wymamrota│a. - Nie wolno mi tego wiedzieц. Ale przecie┐ chcia│a powiedzieц mu o tym. |
|
|