"Adwokat" - читать интересную книгу автора (Connelly Michael)Rozdział 11Kiedy wsiedliśmy do Lincolna, kazałem Earlowi znaleźć gdzieś w okolicy Starbucksa. Musiałem się napić kawy. – Tu nie ma Starbucksów – oświadczył Earl. Wiedziałem, że Earl pochodzi z tych stron, lecz wydawało mi się niemożliwe, by w okręgu, jeżeli nie na całym świecie, były takie miejsca, gdzie w promieniu jednej mili nie znalazłby się lokal Starbucksa. Nie zamierzałem jednak dyskutować. Chciałem tylko kawy. – Dobrze, wobec tego jedź i znajdź jakieś miejsce, gdzie dają kawę. Tylko nie oddalaj się za bardzo od sądu. Musimy odwieźć Raula z powrotem. – Nie ma sprawy. – Earl? Kiedy będziemy rozmawiać o sprawie, mógłbyś założyć słuchawki? Earl włączył iPoda, wsunął do uszu słuchawki i ruszył Acacia Avenue w poszukiwaniu małej czarnej. Po chwili usłyszeliśmy dobiegające z przedniego siedzenia przytłumione dźwięki hip – hopu i Levin otworzył aktówkę na składanym stoliku wbudowanym w oparcie fotela kierowcy. – No, co dla mnie masz? – spytałem. – Dzisiaj spotykam się z prokuratorem i chcę mieć w rękawie więcej asów niż on. W poniedziałek mamy odczytanie oskarżenia. – Chyba znalazłem parę asów – odparł Levin. Przerzucił kilka rzeczy w teczce i przystąpił do prezentacji. – Zacznijmy od twojego klienta, a potem przejdziemy do Reggae Campo. Gość jest czysty jak łza. Poza mandatami za złe parkowanie i Przekraczanie szybkości – które lubi zbierać, ale znacznie mniej płacić – nie ma grzechów na sumieniu. Zwykły, niczym niewyróżniający się obywatel. – A te mandaty? – W ciągu ostatnich czterech lat zebrało mu się sporo niezapłaconych mandatów za parkowanie i parę za przekroczenie szybkości. w obu wypadkach wydali nakaz egzekucji, ale wtedy do akcji wkroczył twój kolega CC. Dobbs, uregulował i wszystko rozeszło | się po kościach. – Cieszę się, że CC. może się jednak na coś przydać. „Uregulował” – rozumiem, że zapłacił mandaty, a nie dał w łapę sędziom. – Miejmy nadzieję. Poza tym u Rouleta znalazłem tylko jedną ciekawostkę. – Jaką? – Na pierwszym spotkaniu, kiedy wbijałeś mu do głowy, czego ma się spodziewać i tak dalej, w rozmowie wyszło, że przez rok studiował na UCLA i trochę zna się na prawie. No więc sprawdziłem. Połowa mojej roboty to ustalanie, kto kłamie albo kto jest największym kłamcą ze wszystkich. Dlatego sprawdzam prawie wszystko. Najczęściej nie mam z tym kłopotów, bo wszystko jest w komputerze. – Rozumiem. Co więc z tymi studiami, kłamał? – Na to wygląda. Zajrzałem do dziekanatu i okazuje się, że na UCLA nigdy nie było takiego studenta prawa. Zastanowiłem się nad tym. O studiach prawniczych wspomniał Dobbs, a Roulet tylko przytaknął. Dziwne kłamstwo, bo właściwie nie mogło im przynieść żadnej korzyści. Pomyślałem o aspekcie psychologicznym. Może to miało coś wspólnego ze mną? Czyżby chcieli mnie przekonać, że Roulet jest na tym samym poziomie co ja? – Jeżeli więc skłamał w takiej sprawie… – powiedziałem, myśląc na głos. – Racja – przytaknął Levin. – Chciałem, żebyś wiedział. Ale muszę przyznać, że to na razie jedyna skaza Rouleta. Być może skłamał o swoich studiach, ale chyba nie kłamał na temat niedzielnych wydarzeń – tak przynajmniej wynika z tego, co ustaliłem. – Mów. – Potwierdza się jego trasa tego wieczoru. Mam świadków, którzy widzieli go w „Nat's North”, w „Morgan's”, a potem w „Lamplighter”, bach, bach, bach, trafienie jedno po drugim. Robił dokładnie to, co nam powiedział. Zgadza się nawet liczba martini. Cztery, a co najmniej jednego nie dopił i zostało na barze. – Tak dobrze pamiętają? Pamiętają nawet, że nie dokończył drinka? Doskonała pamięć zawsze wzbudza we mnie podejrzenia, bo nie istnieje. Moja praca i talent polegają na odkryciu luk w pamięci świadków. Ilekroć ktoś pamięta za dużo, zaczynam się denerwować – zwłaszcza jeżeli chodzi o świadka obrony. – Nie, nie polegam tylko na pamięci barmanki. Mam tu coś, za co mnie chyba ozłocisz, Mick. Tym bardziej że kosztowało mnie okrągły tysiąc. Z dna aktówki wyciągnął futerał, w którym spoczywał mały odtwarzacz DVD. Widziałem kiedyś takie urządzenia u ludzi w samo – lotach i zamierzałem kupić coś takiego do samochodu. Z odtwarza – cza mógłby korzystać kierowca, czekając na mnie przed sądem. Sam od czasu do czasu mógłbym z niego korzystać w takich sprawach jak ta. Levin włożył płytę do urządzenia. Zanim jednak włączył odtwarzanie, samochód się zatrzymał i spojrzałem przez okno. Staliśmy przed lokalem o nazwie „Central Bean”. – Chodź, kupimy kawę i potem mi pokażesz – powiedziałem. Spytałem Earla, czy ma na coś ochotę, ale podziękował. Levin i ja wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Po kawę stała kilkuosobowa kolejka. Czekając, Levin opowiedział mi o DVD, które mieliśmy obejrzeć w samochodzie. – No więc jestem w „Morgan's” i chcę pogadać z barmanką, Janice, ale ona mówi, że najpierw muszę spytać o zgodę szefa. Idę do niego na zaplecze, a on pyta, czego właściwie chcę się dowiedzieć. Wydał mi się jakiś dziwny. Zastanawiałem się, po co chce tyle wiedzieć. Potem wszystko się wyjaśniło, bo przedstawił mi propozycję. Powiedział, że przed rokiem miał kłopoty w barze. Ktoś podkradał pieniądze z kasy. W ciągu tygodnia pracuje tam kilkunastu barmanów i facet nie potrafił ustalić, który ma lepkie rączki. – Zamontował kamerę. – Trafiłeś. Ukrytą kamerę. Przyłapał złodzieja i wywalił na zbity pysk. Ale sprzęt tak mu się spodobał, że go zostawił. System nagrywa na taśmie o dużej gęstości codziennie od ósmej do drugiej. Jest włącznik czasowy. Na jednej kasecie mieści się zapis czterech wieczorów. Jeżeli są jakieś kłopoty albo coś ginie, szef zawsze może wszystko spokojnie obejrzeć. Robi bilans co tydzień, więc używa dwóch kaset i zawsze ma pod ręką zapis z całego tygodnia. – Niedzielny wieczór też jest na taśmie? – Jest. – I chciał za to tysiąc dolarów. – Chciał. – Gliny o tym wiedzą? – Jeszcze nawet nie dotarły do baru. Na razie znają tylko wersję Reggie. Skinąłem głową. Nic dziwnego. Policja miała na głowie za dużo śledztw, które musiała przeprowadzić skrupulatnie i do końca. Zresztą i tak zgromadzili już potrzebną amunicję. Mieli naocznego świadka, podejrzanego zatrzymanego w mieszkaniu, krew ofiary na rękach podejrzanego, a nawet broń. Nie było powodu szukać dalej. – Ale nas interesuje bar, nie kasa – zauważyłem. – Wiem. Kasa stoi pod ścianą za barem. Kamera jest zamontowana w wykrywaczu dymu na suficie. Ściana w głębi jest wyłożona lurami. Kiedy zobaczyłem zapis na taśmie, zaraz się zorientowałem, że widzę cały bar w lustrze. Wszystko jest odwrócone. Zapisałem obraz na płycie, bo lepiej nim manipulować. Robić zbliżenia, powiększać i tak dalej. Nadeszła nasza kolej. Zamówiłem dużą kawę ze śmietanką i cukrem, a Levin butelkę wody. Zabraliśmy napoje z powrotem do samochodu. Kazałem Earlowi zaczekać, aż obejrzymy DVD. Potrafię czytać podczas jazdy, ale podejrzewałem, że od wpatrywania się w mały ekran w trakcie pokonywania wyboistych ulic południowej części okręgu dostanę choroby lokomocyjnej. Levin włączył DVD, uzupełniając zdjęcia o słowny komentarz. Na ekranie ukazał się prostokątny bar „Morgan's” widziany z góry. Krzątały się przy nim dwie barmanki w czarnych dżinsach i białych koszulach związanych z przodu, by odsłaniały płaskie brzuchy, przekłute pępki i fragmenty tatuaży z tyłu nad paskami spodni. Tak jak mówił Levin, kamera była skierowana w stronę ściany i kasy, ale w lustrach w głębi widać było rząd klientów przy barze. Ujrzałem Louisa Rouleta siadającego samotnie w centralnym punkcie kadru. W lewym dolnym rogu ekranu był licznik klatek, a w prawym data i godzina. Wynikało z nich, że był szósty marca, godzina dwudziesta jedenaście. – Przychodzi Louis – powiedział Levin. – A tutaj mamy Reggae Campo. Wcisnął kilka guzików i zatrzymał obraz. Następnie przesunął na środek prawy margines ekranu. Przy krótszym boku baru z prawej siedzieli obok siebie kobieta i mężczyzna. Levin zrobił ich zbliżenie. – Na pewno? – spytałem. Widziałem tę kobietę tylko na zdjęciach, na których miała posiniaczoną i spuchniętą twarz. – Tak, to ona. Oto nasz pan X. – W porządku. – Patrz teraz. Levin ponownie włączył odtwarzanie i poszerzył kadr, żebyśmy znów widzieli cały bar. Następnie zaczął przewijać obraz do przodu. – Louis pije martini, rozmawia z barmankami i prawie przez godzinę nic się nie dzieje – wyjaśnił. Zerknął do notesu, gdzie miał notatki opatrzone numerami klatek. We właściwym momencie zwolnił obraz do normalnej prędkości i znów go przesunął tak, by pośrodku ekranu znów byli Reggie Campo i pan X. Zauważyłem, że była już dwudziesta czterdzieści trzy. Pan X wziął z baru paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym wstał. Ruszył w prawo, znikając z kadru. – Idzie do wyjścia – powiedział Levin. – Na werandzie jest palarnia. Reggie Campo patrzyła za odchodzącym panem X, a potem zsunęła się ze stołka i zaczęła iść wzdłuż głównej części baru, za plecami klientów. Mijając Rouleta, przesunęła palcami lewej ręki po jego ramionach, jak gdyby chciała go połaskotać. Roulet odwrócił się i spojrzał na Campo, która poszła dalej. – Mały flirt – rzekł Levin. – Poszła do toalety. – Według Rouleta było inaczej – przypomniałem mu. – Twierdził, że podeszła do niego, dała mu swój… – Chwila – uspokoił mnie Levin. – Musi przecież stamtąd wrócić. Czekałem, obserwując Rouleta przy barze. Spojrzałem na zegarek. Na razie wszystko było w porządku, ale nie mogłem się spóźnić na posiedzenie w centrum. I tak już poprzedniego dnia znacznie nadużyłem cierpliwości sędzi. – Idzie – rzekł Levin. Pochylając się bliżej ekranu, przyglądałem się Reggie Campo zmierzającej wzdłuż baru w stronę poprzednio zajmowanego miejsca. Tym razem, kiedy doszła do Rouleta, wcisnęła się między niego a mężczyznę zajmującego sąsiedni stołek. Musiała to zrobić bokiem, przyciskając biust do ramienia Rouleta. Lepszy wabik trudno sobie chyba wyobrazić. Coś powiedziała i Roulet nachylił się bliżej jej ust, żeby ją usłyszeć. Po kilku chwilach skinął głową, a potem zobaczyłem, jak dziewczyna wsuwa mu w dłoń coś, co wyglądało na zgniecioną serwetkę. Zamienili jeszcze kilka słów, po czym Reggae Campo pocałowała Louisa Rouleta w policzek i odeszła od baru, wracając na swoje miejsce. – Jesteś cudowny, Mish – oznajmiłem, zwracając się do niego imieniem, jakie mu nadałem, gdy wyjaśniał mi swój rodowód, nazywając go wielkim żydowsko – meksykańskim miszmaszem. – I mówisz, że gliny tego nie mają? – upewniłem się. – W zeszłym tygodniu, kiedy dostałem taśmę, nic o niej jeszcze nie wiedzieli, a kaseta ciągle jest u mnie. Nie, raczej nie mają i pewnie nawet o niej nie wiedzą. Zgodnie z przepisami o przedprocesowym ujawnieniu dowodów, będę musiał przekazać zapis DVD prokuratorowi, kiedy Roulet zostanie oficjalnie oskarżony. Formalnie rzecz biorąc, nie musiałem przekazywać niczego, dopóki nie byłem pewien, czy wykorzystam to w procesie. Dawało mi to dużo swobody i czasu. Wiedziałem, że zapis na płycie jest ważny i z pewnością zostanie wykorzystany podczas procesu. Sam w sobie mógł stanowić przyczynę uzasadnionych wątpliwości. Na ekranie było widać, że ofiara i domniemany napastnik się znali, o czym nie było mowy w dowodach oskarżenia. Co więcej, taśma zarejestrowała ich w sytuacji, w której zachowanie ofiary można było zinterpretować jako przynajmniej częściową przyczynę tego, co potem zaszło. Nie chodziło o sugestię, że zdarzenie nie miało kryminalnego charakteru i było opuszczalne, ale przysięgłych zawsze interesują przyczyny przestępstwa i związki zamieszanych w nie osób. Zapis wideo przesuwał przestępstwo, które można było widzieć w czarno – białych barwach, strefę szarości. Jako adwokat żyłem w strefach szarości. Druga strona medalu była taka, że zapis na DVD mógł się okazać za dobry. Stał w jawnej sprzeczności z zeznaniem ofiary, która oświadczyła, że nie zna napastnika. Kwestionował jej wiarygodność i dowodził jej kłamstwa. Wystarczyło jedno kłamstwo, żeby zburzyć całe oskarżenie. Taśma była, jak to nazywam, „chodzącym dowodem”. Mogła zakończyć sprawę, zanim jeszcze dojdzie do procesu. Mój klient mógłby wyjść z tego bez najmniejszego zadrapania. Zabierając ze sobą najdroższą licencję, jaka mi się trafiła. Levin znów przewijał obraz. – Popatrz teraz na to – powiedział. – Reggie i pan X zmywają się o dziewiątej. Ale uważaj, kiedy on wstaje. Levin zrobił zbliżenie Campo i nieznajomego. Kiedy zegar pokazał za minutę dziewiątą, ustawił odtwarzanie w zwolnionym tempie. – Już się zbierają do wyjścia – rzekł. – Patrz na ręce faceta. Patrzyłem. Mężczyzna wychylił ostatni łyk drinka, przechylając głowę do tyłu. Następnie zsunął się ze stołka, pomógł wstać Campo i razem wyszli poza kadr. – Co? – spytałem. – Coś przegapiłem? Levin cofnął obraz do momentu, w którym mężczyzna dopijał drinka. Wtedy zatrzymał odtwarzanie i pokazał jeden punkt na ekranie. W stopklatce mężczyzna trzymał na blacie lewą rękę, aby utrzymać równowagę, przechylając się do tyłu. – Trzyma szklankę w prawej ręce – powiedział. – A na lewej nosi zegarek. Czyli jest praworęczny, tak? – Co z tego? Po co to nam? Ofiara została zaatakowana lewą ręką. – Przypomnij sobie, co mówiłem wcześniej. Po chwili zrozumiałem. – Lustro. Wszystko jest odwrócone. Jest mańkutem. Levin przytaknął i wykonał w powietrzu cios lewą ręką. – To nam może ustawić całą sprawę – powiedziałem, nie bardzo wiedząc, czy to dobrze. – Wszystkiego najlepszego z okazji dnia świętego Paddy'ego – rzekł Levin z irlandzkim akcentem, nie zdając sobie sprawy, że właśnie przechodzi mi koło nosa interes wszech czasów. Pociągnąłem gorący łyk kawy, próbując obmyślić strategię wykorzystania wideo. Nie widziałem sposobu, by przetrzymać je do procesu. Policja pewnie w końcu rozpocznie śledztwo uzupełniające i dowie się o nagraniu. Zatrzymując je u siebie, miałem tykającą bombę. – Nie wiem jeszcze, jak to wykorzystam – powiedziałem. – Ale mogę cię zapewnić, że pan Roulet, jego matka i Cecil Dobbs będą z ciebie bardzo zadowoleni. – Powiedz im, że zawsze mogą wyrazić swoją wdzięczność finansowo. – Dobrze, co jeszcze jest na tej taśmie? Levin zaczął przewijać obraz do przodu. – Niewiele. Roulet czyta i zapamiętuje adres z serwetki. Siedzi jeszcze dwadzieścia minut i zwija żagle, zostawiając na barze pełnego drinka. Zwolnił obraz w chwili, gdy Roulet zbierał się do wyjścia. Mój klient pociągnął łyk nowego martini i odstawił prawie pełny kieliszek. Następnie wziął serwetkę, którą dała mu Reggie Campo, zgniótł i upuścił na podłogę. Wstał i odszedł od baru, zostawiając na nim drinka. Levin wyciągnął płytę i schował z powrotem do plastikowej koperty. Wyłączył odtwarzacz i zaczął go pakować. – To tyle, jeśli chodzi o materiał multimedialny. Stuknąłem Earla w ramię. Wciąż miał w uszach słuchawki. Wyciągnął jedną i spojrzał na mnie przez ramię. – Wracajmy do sądu – powiedziałem. – Nie wyjmuj słuchawek. Earl spełnił polecenie. – Co jeszcze? – spytałem Levina. – Reggie Campo – odrzekł. – Nie jest Królewną Śnieżką. – Czego się dowiedziałeś? – Nie chodzi o to, czego się dowiedziałem. Raczej, co podejrzewam. Widziałeś na taśmie, jak się zachowywała. Kiedy jeden facet na chwilę odchodzi, ona zaraz podrzuca liściki miłosne innemu. Poza tym poszperałem tu i ówdzie. Reggie jest aktorką, ale obecnie nie pracuje w zawodzie. Może z wyjątkiem, nazwijmy to, prywatnych przesłuchań. Podał mi profesjonalny kolaż zdjęć przedstawiających Reggae Campo w różnych pozach i rolach. Takie zestawy fotografii wysyła się na castingi w całym mieście. Największym zdjęciem był portret. Pierwszy raz zobaczyłem jej twarz bez szpecących sińców i opuchlizny. Reggie Campo była bardzo atrakcyjną kobietą i jej twarz wydawała mi się dziwnie znajoma, choć nie wiedziałem, gdzie mógłbym ją widzieć. Może w jakimś programie telewizyjnym albo reklamie. Zajrzałem na odwrotną stronę fotografii i przeczytałem listę jej osiągnięć. Występowała w programach, których nie oglądałem, i reklamach, których nie pamiętałem. – W policyjnych raportach podała, że jej obecnym pracodawcą jest „Topsail Telemarketing”. Firma jest w Marinie. Przyjmują telefoniczne zamówienia na ten chłam, który wieczorami reklamują w telewizji. Przyrządy do ćwiczeń i tak dalej. Tak czy owak to praca dzienna. Pracujesz, kiedy chcesz. Sęk w tym, że od pięciu miesięcy Reggie nie przepracowała tam ani jednego dnia. – Co chcesz przez to powiedzieć, że nabrała policję? Przez trzy ostatnie wieczory trochę ją poobserwowałem i… – Co takiego?! Odwróciłem się i spojrzałem na niego. Gdyby prywatny detektyw pracujący dla oskarżonego w sprawie karnej został przyłapany na śledzeniu ofiary brutalnego przestępstwa, wybuchłaby potężna afera i wszystko skrupiłoby się na mnie. Prokuratorowi wystarczyłoby iść do sędziego, złożyć oświadczenie o nękaniu i zastraszaniu ofiary, a zastępcy szeryfa dopadliby mnie szybciej niż wiatr Santa Ana wiejący przez przełęcz Sepulveda i aresztowali za obrazę sądu. Jako ofiara przestępstwa Reggie Campo pozostawała nietykalna, dopóki nie zajęła miejsca dla świadków. Dopiero wtedy była moja. – Nie martw się – uspokoił mnie Levin. – Byłem dyskretny. Bardzo dyskretny. I cieszę się, że to zrobiłem. Albo te sińce i opuchlizna zdążyły już zniknąć, albo dobrze zamaskowała je makijażem, bo ta dama przyjmuje mnóstwo gości. Samych mężczyzn, w różnych porach wieczoru i nocy. Codziennie stara się umieścić w swoim karneciku co najmniej dwóch. – Zaczepia ich w barach? – Nie, siedzi w domu. To muszą być stali klienci, bo dobrze znają drogę. Mam parę numerów rejestracyjnych. Jeżeli będzie trzeba, mogę im złożyć wizytę i zadać kilka pytań. Nakręciłem parę zdjęć w podczerwieni, ale jeszcze nie zrzuciłem na płytę. – Nie, na razie wstrzymaj się z wizytami. Dziewczyna może się dowiedzieć. Musimy być bardzo ostrożni. Wszystko jedno, czy nabiera policję, czy nie. Wypiłem kolejny łyk kawy, zastanawiając się, jak mam to rozegrać. – Sprawdziłeś ją? Nienotowana? – Zgadza się, czysta. Przypuszczam, że jest świeża w biznesie. Wiesz, ciężko jest dziewczynom, które chcą zostać aktorkami. Łatwo się załamują. Pewnie zaczęła przyjmować pomoc od facetów tu i tam, potem rozkręcił się z tego interes. Amatorka przeszła na zawodowstwo. – I w raportach nie ma o tym ani słowa? – Nie. Mówiłem ci, śledztwo jest dopiero na początku drogi. Przynajmniej na razie. – Jeżeli awansowała z amatorki na profesjonalistkę, równie dobrze mogła się posunąć do wrobienia takiego faceta jak Roulet. Jeździ niezłym wozem, nieźle się ubiera… widziałeś jego zegarek? – Tak, rolex. Jeżeli autentyk, to nosi na ręku z dziesięć kawałków. Mogła zauważyć przy barze. Może dlatego go wybrała. Dotarliśmy z powrotem do sądu. Musiałem zawrócić w stronę centrum. Spytałem Levina, gdzie zostawił samochód, i detektyw pokazał Earlowi parking. – Wszystko świetnie – powiedziałem. – Ale to znaczy, że Louis skłamał nie tylko o studiach na UCLA. – Owszem – zgodził się Levin. – Wiedział, że nie idzie się bawić za friko. Powinien ci o tym powiedzieć. – Tak, ale teraz ja sobie z nim o tym pogadam. Zatrzymaliśmy się przed parkingiem na Acacia. Levin wyciągnął z aktówki teczkę. Była do niej przymocowana gumką kartka papieru. Kiedy mi ją pokazał, zobaczyłem, że to faktura na prawie sześć tysięcy dolarów za osiem dni usług detektywistycznych plus wydatki. Biorąc pod uwagę to, co usłyszałem w ciągu pół godziny, była to okazyjna cena. – Masz tu wszystko, o czym mówiłem, plus płytę z kopią wideo z,Morgan's” – powiedział Levin. Z wahaniem wziąłem teczkę. Przyjmując ją, zgadzałem się na to, że będę musiał przekazać materiały oskarżeniu podczas ujawnienia dowodów. Nie przyjmując ich od Levina, zostawiałem sobie furtkę, pole manewru na wypadek starcia z prokuratorem. Postukałem palcem w rachunek. – Przekażę go Lornie i wyślemy ci czek – powiedziałem. – Co u Lorny? Stęskniłem się za nią. Kiedy byliśmy małżeństwem, Lorna nieraz ze mną jeździła i towarzyszyła mi na salach sądowych, przyglądając się procesom. Kiedy nie miałem kierowcy, sama siadała za kółkiem. Levin widywał ją wtedy znacznie częściej. – Wszystko w porządku. Ciągle jest tą samą Lorną. Levin otworzył drzwi, ale nie wysiadał. – Chcesz, żebym dalej pilnował Reggie? Oto było pytanie. Gdybym się zgodził, nie mógłbym niczemu zaprzeczyć, gdyby coś poszło nie tak. Ponieważ już wiedziałem, co robi Levin. Po chwili wahania przytaknąłem. – Bardzo dyskretnie. I nikomu tego nie zlecaj. Ufam tylko tobie. – Nie musisz się martwić. Sam się tym zajmę. Coś jeszcze? – Mańkut. Musimy się dowiedzieć, kim jest pan X, czy miał w tym jakiś udział, czy jest po prostu klientem. Levin skinął głową i znów wymierzył w powietrzu cios. – Zrobi się. Nałożył ciemne okulary i wysiadł. Sięgnął po aktówkę i nieotwartą butelkę wody, po czym pożegnał się i zatrzasnął drzwi. Przyglądałem się, jak idzie przez parking, szukając swojego samochodu. Powinienem być w siódmym niebie po tym, co od niego usłyszałem. Wszystko sprzyjało mojemu klientowi. Wciąż jednak czułem dziwny niepokój, którego przyczyny nie potrafiłem zrozumieć. Earl wyłączył muzykę i czekał na dyspozycje. – Zabierz mnie do centrum, Earl. – Nie ma sprawy – odparł. – Do karnych? – Tak. Słuchaj, co to była za muzyka? Coś chyba słyszałem. – Snoop. Trzeba go grać głośno. Skinąłem głową. Rodowity mieszkaniec Los Angeles. I były oskarżony, który z zarzutem morderstwa stawił czoło machinie i wyszedł z tej próby zwycięsko. Ulica nie mogła mieć lepszego źródła inspiracji. – Earl? Jedź siedemset dziesiątą. Mamy mało czasu. |
||
|