"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора

krzycza│a z daleka.
KtoЬ zagrodzi│ jej drogк, ktoЬ z│apa│ za rкkaw, wyrwa│a siк ЬmiejNoc, a
Wiktor wciNo┐ szuka│ oczami ┐у│toskуrego, nie mуg│ znaleЯж i czul
nieprzyjemny niepokуj.
Diana podbieg│a do niego, schwyci│a za rкkaw i wciNognк│a w ko│o.
- ChodЯ, chodЯ! Tu sNo sami swoi - pijaczyny, │ajdaczyny, sukinsyny...
Poka┐ im jak siк to robi! Ten smarkacz nic nie potrafi...
WciNognк│a go do Ьrodka, ktoЬ w t│umie wrzasnNo│ "Niech ┐yje pisarz
Baniew!". Adapter, ktуry zamilk│ na chwilк, znowu zagrzmia│ i zaszczeka│,
Diana przywar│a do Wiktora, potem odskoczy│a, pachnia│o od niej perfumami i
winem, by│a ca│a rozpalona i Wiktor nic ju┐ teraz nie widzia│ - oprуcz jej
o┐ywionej przeЬlicznej twarzy i rozwianych w│osуw.
- Taсcz! - krzyknк│a i zaczк│a taсczyж. - Zuch jesteЬ, ┐e przyjecha│eЬ.
- Tak. Tak.
- Po co jesteЬ trzeЯwy? Zawsze jesteЬ trzeЯwy, kiedy nie trzeba.
- Jeszcze bкdк pijany.
- Dzisiaj jesteЬ mi potrzebny pijany.
- Bкdк.
- пeby robiж z tobNo, co bкdк chcia│a. Nie ty ze mnNo, tylko ja z
tobNo.
- Tak.
Мmia│a siк zadowolona i oboje taсczyli w milczeniu nic nie widzNoc i o
niczym nie myЬlNoc. Jak we Ьnie,. Jak w czasie bitwy. Taka ona teraz by│a -
jak sen, jak bitwa. Diana Na KtуrNo Nasz│o... Dooko│a klaskali w d│onie, coЬ
pokrzykiwali, jeszcze ktoЬ prуbowa│ taсczyж, Wiktor odepchnNo│ go, ┐eby nie
przeszkadza│, a Roscheper przeciNogle krzycza│ "O mуj biedny, pijany ludu!"
- On jest impotentem?
- Ja myЬlк. Przecie┐ go kNopiк.
- No i jak?
- Absolutnie.
- O mуj biedny, pijany ludu! - jкcza│ Roscheper. - ChodЯmy stNod -
powiedzia│ Wiktor.
WziNo│ jNo za rкkк i poprowadzi│. Pijaczyny i sukinsyny rozstкpowali
siк przed nimi ЬmierdzNoc czosnkiem i spirytusem, a w drzwiach zagrodzi│ im
drogк wielkousty m│okos o rumianych policzkach, powiedzia│ coЬ chamskiego,
Ьwierzbi│y go piкЬci, ale Wiktor powiedzia│ mu "PуЯniej, pуЯniej" i m│okos
znik│. TrzymajNoc siк za rкce przebiegli pustym korytarzem, nastкpnie Wiktor
nie wypuszczajNoc jej rкki otworzy│ drzwi, nie wypuszczajNoc jej rкki
zamknNo│ drzwi od Ьrodka i by│o gorNoco, zrobi│o siк gorNoco nie do
wytrzymania, duszno i pokуj na poczNotku by│ wielki i przestronny, a potem
sta│ siк wNoski i ciasny, wtedy Wiktor wsta│ i otworzy│ okno, czarne
wilgotne powietrze obmy│o jego pierЬ i ramiona. Wrуci│ do │у┐ka, namaca│ w
ciemnoЬciach butelkк z d┐inem, napi│ siк i odda│ jNo Dianie. Potem siк
po│o┐y│ i znowu z lewej p│ynк│o zimne powietrze, a z prawej by│o gorNoce,
jedwabiste i czu│e. Teraz s│ysza│, ┐e pijaсstwo trwa nadal - goЬcie Ьpiewali
chуrem.
- To na d│ugo? - zapyta│.
- Co? - zapyta│a sennie Diana.
- D│ugo oni bкdNo wyж?
- Nie wiem. Co nas to obchodzi? - odwrуci│a siк na bok i przytuli│a