"Arkadij i Borys Strugaccy. Pora Deszczyw (польск.) " - читать интересную книгу автора

- A mo┐e jednak siк napijesz? - zapyta│. - Najlepsze lekarstwo na
przeziкbienie. Nie? W takim razie sam to wypijк. - Wychyli│ szklankк. -
Dobrze, zgadzam siк. Tylko bez ┐adnych afiszуw, og│oszeс i tak dalej. W
najwк┐szym krкgu. Wy i ja... Kiedy?
- Kiedy panu bкdzie wygodnie. NieЯle by│oby w tym tygodniu. Rano.
- Powiedzmy za dwa - trzy dni. Tylko niezbyt wczeЬnie. Powiedzmy w
piNotek o jedenastej. Dobrze bкdzie?
- Tak. W piNotek o jedenastej. W gimnazjum. Przypomnieж panu?
- ObowiNozkowo - powiedzia│ Wiktor. - O rautach, soirees i bankietach,
jak rуwnie┐ o wiecach, spotkaniach i naradach zawsze staram siк zapomnieж.
- Dobrze, przypomnк panu - rzek│ Bol-Kunac. - A teraz je┐eli pan
pozwoli, to ju┐ pуjdк. Do widzenia, panie Baniew.
- Poczekaj, odprowadzк ciк - powiedzia│ Wiktor. - Bo jeszcze ten...
portier coЬ ci zrobi. Dzisiaj jest w wyjNotkowo z│ym humorze, a sam wiesz
jacy sNo portierzy...
- Dziкkujк panu, ale proszк siк nie niepokoiж - powiedzia│ Bol-Kunac. -
To mуj ojciec.
I wyszed│. Wiktor nala│ sobie jeszcze raz na palec d┐inu i pad│ na
fotel. Tak, pomyЬla│. Biedny portier. Jak on siк nazywa? G│upio, ┐e
zapomnia│em, bNodЯ co bNodЯ jesteЬmy towarzyszami w nieszczкЬciu, kolegami.
Trzeba bкdzie z nim porozmawiaж, wymieniж doЬwiadczenia. Na pewno ma d│u┐szy
sta┐... Cу┐ za zdumiewajNoca koncentracja wunderkindуw w moim zatкch│ym
ojczystym miasteczku. Mo┐e to skutek podwy┐szonej wilgotnoЬci?... Odrzuci│
g│owк do ty│u i skrzywi│ siк z bуlu. A to draс, czym on mnie tak? Pomaca│
guz. Najpewniej gumowNo pa│kNo. ZresztNo skNod mam w│aЬciwie wiedzieж, jak
skutkuje gumowa pa│ka. Jak dzia│a modernistyczne krzes│o w "Pieczonym
Pegazie" - to wiem. Jak kolba automatu albo na przyk│ad rкkojeЬж pistoletu -
te┐ wiem. Butelka po szampanie i butelka z szampanem... Trzeba bкdzie
zapytaж Golema... W ogуle, to jakaЬ dziwna historia, dobrze by│oby siк w
niej zorientowaж... I zaczNo│ orientowaж siк w tej historii, ┐eby dogoniж
wyp│ywajNocNo na drugim planie myЬl o Irmie, o koniecznoЬci zrezygnowania z
czegoЬ, ograniczenia siк w czymЬ tam, albo pisania do kogoЬ, proszenia o
coЬ... "Daruj stary, ┐e zawracam ci g│owк, ale nagle objawi│a siк moja
cуrka, mniej wiкcej dwunastoletnia, bardzo sympatyczne stworzenie, ale ma
matkк idiotkк i g│upiego ojca a wiкc trzeba jNo umieЬciж gdzieЬ mo┐liwie
daleko od g│upich ludzi..." Nie chcк dzisiaj o tym myЬleж, pomyЬlк o tym
jutro. Spojrza│ na zegarek. W ogуle dosyж tego myЬlenia. Starczy.
Wsta│ i zaczNo│ ubieraж siк przed lustrem. Brzuch mi roЬnie, co u
diab│a, skNod u mnie nagle brzuch? Taki zawsze by│em chudy i ┐ylasty...
W│aЬciwie nawet nie brzuch - szlachetny wypracowany ka│dun, skutek
uregulowanego trybu ┐ycia i dobrego jedzenia - tylko brzuszek jakiЬ
parszywiutki, opozycyjny brzuszek. Pan prezydent na pewno nie ma czegoЬ
podobnego. Pan prezydent niezawodnie posiada szlachetny, opiкty czymЬ
czarnym i b│yszczNocym sterowiec...
ZawiNozujNoc krawat przysunNo│ twarz do lustra i nagle pomyЬla│ - jak
te┐ wyglNoda│a ta pewna siebie, mocna twarz, tak uwielbiana przez kobiety
okreЬlonej konduity, nie│adna, lecz mк┐na twarz wojownika o kwadratowym
podbrуdku, jak wyglNoda│ a ta twarz pod koniec historycznego spotkania.
Twarz pana prezydenta, rуwnie┐ nie pozbawiona mкskoЬci z elementami kNotуw
prostych pod koniec historycznego spotkania przypomina│a mуwiNoc otwarcie