"Opowiadania" - читать интересную книгу автора (Filonow Aleksander)P#243;#322;noc– Nalej, szybciej nalej do kieliszk#243;w! – nagle za#347;piewa#322; Paramonow. – Witek, nie poganiaj koni! – od#347;piewa#322; do niego Siemieniszkin. – Nie mamy dok#261;d si#281; #347;pieszy#263;! – Jak to nie mamy dok#261;d? – zdziwi#322; si#281; Bagrcew. – Nie ma dni wolnych w "stary" Nowy Rok. (tj. W Nowy Rok wg prawos#322;awnego kalendarza – przypis t#322;umacza) Ja jutro id#281; do pracy! Nie ka#380;dy z nas tutaj jest wolnym przedsi#281;biorc#261; jak niekt#243;rzy! – Ch#322;opaki, zbli#380;a si#281; p#243;#322;noc, a nie wszystkim nalano! – uporczywie za#347;piewywa#322; Paramonow. – Siema, nie b#261;d#378; skner#261;! – Mo#380;esz m#243;wi#263; do mnie po prostu – Miko#322;aju Iwanowiczu! – obrazi#322; si#281; Siemieniszkin. – No, dopijmy teraz, a po p#243;#322;nocy co b#281;dzie robi#263;? – Jak to – co? Spirytyzmem, oczywi#347;cie! – kr#243;tko wyja#347;ni#322; Paramonow. – Dusza – to najwa#380;niejsze w cz#322;owieku! Cz#322;owiek – nie pie#324;! Nalewaj szybciej! Zegar wykuka#322; p#243;#322;noc. Paramonow podni#243;s#322; kieliszek: – Ludziska, z Nowym Rokiem! W tym sensie, co – ze starym! Wszyscy wypili. – Ju#380;! Lenka, u ciebie jest czysty talerz, dawaj go tutaj! – pr#243;bowa#322; rozkazywa#263; Paramonow. – I szybko chod#378;my wszyscy do stoliczka! B#281;dziemy wywo#322;ywa#263; ducha! – Jakiego jeszcze ducha?! Od ciebie i tak czu#263; "spiritus" na kilometr! – Kr#243;lowej Tamary, oczywi#347;cie! – Ty co, powa#380;nie? – zdziwi#322; si#281; Siemieniszkin. – Zostaw to! – A co, doskona#322;a rozrywka! – broni#322; Paramonowa Barcew. – Tym bardziej, #380;e mamy "stary" Nowy Rok. Jak to by#322;o u Puszkina? Raz w wiecz#243;r na dworku... – po pierwsze, to nie Puszkin, a – #379;ukowski, – przerwa#322; wszystkowiedz#261;cy Arbuz, – a, po drugie, wr#243;#380;y#263; trzeba w p#243;#322;noc "astronomiczn#261;", a teraz – urz#281;dowa... – Ale ty jeste#347; nuuuuuuudziarz! – ze smakiem rzek#322; Barcew, na co Arbuz zmiesza#322; si#281; i zarumieni#322;. – Bawcie si#281; beze mnie – Siemieniszkina wsta#322;a i posz#322;a do kuchni. – Teraz wszyscy chwytamy palcami sp#243;d talerzyka i b#281;dziemy go podnosi#263; si#322;#261; woli. M#243;wimy : "Duchu kr#243;lowej Tamary, wzywamy ci#281;!" – wyja#347;ni#322; Paramonow. – Ale#380; nie, trzeba wzi#261;#263; talerzyk i roz#322;o#380;y#263; wok#243;#322; litery, a na talerzyku narysowa#263; strza#322;k#281; – nie wytrzyma#322; Arbuz. – Zniknij, okularniku, nie wtr#261;caj si#281;! – odgryz#322; si#281; Barcew. Arbuz wzruszy#322; ramionami i wsun#261;#322; palce pod skraj talerzyka. Paramonow wy#322;#261;czy#322; #347;wiat#322;o i zapali#322; cieniutka #347;wieczk#281;, wyja#347;niwszy p#243;#322;g#322;osem: – Specjalnie do cerkwi poszed#322;em po zachodzie s#322;o#324;ca. – Duchu kr#243;lowej Tamary, wzywamy ci#281;!.. – ch#243;ralnie wyszeptali wszyscy. – ... do nas! – niepewnie zad#378;wi#281;cza#322; w ciszy, kt#243;ra nast#261;pi#322;a, g#322;os Lenki... ... i w k#261;cie pojawi#322;a si#281; blady, rozmyty ob#322;ok – posta#263;. Wysoka, bezcielestnie chwia#322;a si#281; lewituj#261;c nad pod#322;og#261;. Na siedz#261;cych powia#322;o lodowatym ch#322;odem, i ich dusze zamar#322;y z przera#380;enia. #346;wieca zgas#322;a. Kto#347; g#322;o#347;no czkn#261;#322;. – Zjawi#322;am si#281; u was na zaproszenie – czego chcecie ode mnie – miarowo, rytmicznie obwie#347;ci#322; duch. Jego g#322;os by#322; wysoki, #322;ami#261;cy si#281;, z wyra#378;nie nie-rosyjskim akcentem. Pierwszy oprzytomnia#322; Barcew: – A mo#380;e Pani odpowiedzie#263; na pytanko? – Jestem gotowa da#263; wam odpowied#378;, je#347;li pytanie b#281;dzie prawid#322;owo zadane... – Jaka jutro b#281;dzie pogoda? – Ty co, zg#322;upia#322;e#347;?! – pisn#261;#322; Paramonow. – Nic m#261;drzejszego ci do g#322;owy nie przysz#322;o?! – Ciiiii! – przerwa#322;a mu Lenka. I w tym momencie posta#263; ni to zaskrzecza#322;a, ni to zazgrzyta#322;a – jakby po powierzchni p#322;yty kto#347; przejecha#322; ig#322;#261;, i wyb#281;bni#322;a metalicznym g#322;osem, zupe#322;nie nie podobnym do poprzedniego: – Burza, porywisty wiatr, od umiarkowanego do silnego, przypuszczalny poziom opad#243;w dwadzie#347;cia milimetr#243;w, si#322;a burzy w skali : dziesi#281;#263; do minus czwartej, poziom naruszenia continuum trzy przecinek zero osiem na dziesi#281;#263; minus pi#281;#263;dziesi#261;ty pierwszy, poziom wody w rzekach w granicach normy, poziomy graniczne w normie, aria Toski w "Normie", toska – jednostka, moment skr#281;tu – 12 niuton#243;w na metr, Niuton to... – znowu zazgrzyta#322;a i zamilk#322;a. – M#243;wi#322;em przecie#380;, #380;e to wszystko bzdura, sma#380;ona na rybim t#322;uszczu! – wyd#261;#322; wargi Arbuz. – Burza! Teraz, kiedy na dworze minus trzydzie#347;ci!.. – Minus dwadzie#347;cia osiem i dwie dziesi#261;te w skali Celsjusza, dwie#347;cie czterdzie#347;ci setnych wedle skali Kelvina, minus osiemna#347;cie i osiem dziesi#261;tych wed#322;ug skali Fahrenheita (z zaokr#261;gleniem do dziesi#281;tnych) – posta#263; us#322;u#380;nie podpowiedzia#322;a pi#281;knym, g#322;#281;bokim kontr-altem. Arbuz ugryz#322; si#281; w j#281;zyk. – A mo#380;na jeszcze jedno pytanie? – wmiesza#322; si#281; Paramonow. – Zawsze wpychasz si#281; z jakimi#347; bzdurami! – szepn#261;#322; do Barcewa. – Pytanie nie mo#380;na jedno #380;yczenie spe#322;ni#281; przed po#380;egnaniem... Zapanowa#322;o milczenie. Potem, jak letni wiaterek, zaszele#347;ci#322; g#322;osik Lenki: – A je#347;li... Potem zahucza#322; #380;arliwy, dudni#261;cy szept Paramonowa: – Po "Mercu" dla ka#380;dego! Niech b#281;dzie po r#243;wno! W nasyconej elektryczno#347;ci#261; atmosferze przeskoczy#322;a iskra, i rozgorza#322;y jaskrawym p#322;omieniem pragnienia . – Mo#380;e jeszcze o "Wo#322;g#281;" poprosisz! Na choler#281; mi wielka rosyjska rzeka?! – trze#378;wym i wrednym g#322;osem odgryz#322; si#281; Barcew. – A mo#380;e, lepiej poprosi#263; o video i telewizor 50cio calowy, to, jak je nazywaj#261;, kino domowe!.. – nie#347;mia#322;o podpowiedzia#322; Arbuz. – Lepiej poprosi#322;by#347; dla siebie o knebel, #380;eby bzdur nie wygadywa#263; – osadzi#322;a go #380;ona. – Trzeba po milionie zielonych na #322;eb, – gor#261;czkowo zaszepta#322; Paramonow – wtedy na wszystko starczy – i na "Merca", i na "Wo#322;g#281;", i na 50-cio calowe wideo... – A Urz#281;dowi Skarbowemu jak si#281; wyt#322;umaczysz? Powiesz, #380;e wr#243;ci#322;e#347; Ojczy#378;nie pieni#261;dze ze szwajcarskich bank#243;w, te, kt#243;re obj#281;#322;a amnestia? – zmrozi#322; go Arbuz. – Ale, przypu#347;#263;my, po melonie mo#380;emy wzi#261;#263; bezpo#347;rednio w banku szwajcarskim i w og#243;le go nie wwozi#263;... Jednak#380;e, dlaczego po melonie?.. Mo#380;na i po pi#281;#263; miliard#243;w, wtedy b#281;dzie dostatecznie du#380;o... – marzycielsko rzek#322; Barcew. – Kupi#263; "zielon#261; kart#281;"... Will#281; na Korsyce... – A dlaczego na Korsyce? A mo#380;e lepiej b#281;dzie ka#380;demu po w#322;asnym hotelu na Hawajach? Wtedy ma#380; milionowe zyski i jakby wille za jednym zamachem – sprzeciwi#322; si#281; Paramonow. – A co#347;cie si#281; tak uczepili tej forsy?! Na choler#281; tobie willa? "Dusz to najwa#380;niejsze w cz#322;owieku"! – z#322;o#347;liwie zacytowa#322;a Lenka. – Teraz to bardzo modne! Chodzimy do cerkwi, jak na partyjne zebrania... Ale to nic, zamiast duszy przyda si#281; i tusz, a najlepiej – jakuzi! – No, ty to jeste#347; walni#281;ta! – spokojnie, ze smakiem rzek#322; Barcew. – Ale – generalnie – to jest sens w jej s#322;owach. Prosi#263; trzeba nie tylko o mamon#281;, a i o s#322;aw#281;, i tytu#322;y! – Po co tytu#322;y?! Nie trzeba tytu#322;#243;w! A to ona mo#380;e poj#261;#263; dos#322;ownie, i zostaniemy Bohaterami Zwi#261;zku Radzieckiego. Po#347;miertnie! – wystraszy#322; si#281; Arbuz. – Forsa i s#322;awa zarazem – to przecie#380; nagroda Nobla! – o#380;ywi#322; si#281; Paramonow. – Cholera, przesta#324; mnie szarpa#263; za r#281;kaw! – A za co Tobie przyzna#263; nagrod#281; Nobla? Za wybitne osi#261;gni#281;cia w dziedzinie zgarniania do siebie wszystkiego obiema #322;apami? – przenikliwie u#347;miechn#281;#322;a si#281; Lenka. – Ty lepiej o talent popro#347;! Tak! Ale teraz tego nie kupuj#261;! Teraz ocenia si#281; geniusz w proporcji do jego finansowych dochod#243;w! Ca#322;kiem ju#380; zg#322;upieli#347;cie z tymi sukcesami... Ludziom jest potrzebne dobro! – S#322;owo "dobro" ma te#380; i konsumenck#261; wyk#322;adni#281; – niewzruszenie sprzeciwi#322; si#281; Barcew. – I co mnie obchodz#261; ludzie? Ja sam jestem "lud#378;"! I ja – akurat – potrzebuj#281; forsy. – Mi#322;o#347;#263; jest ludziom potrzebna, cierpliwo#347;#263;, w ko#324;cu! – zad#378;wi#281;cza#322; g#322;os Lenki. – Milcz, durna! – wrzasn#261;#322; Paramonow. – napytasz sobie biedy! – Co, mi#322;o#347;ci ci si#281; zachcia#322;o? – rozweseli#322; si#281; Barcew. – Chod#378; do drugiego pokoju, to ci taka mi#322;o#347;#263; urz#261;dz#281;! A za m#261;#380; ju#380; dla ciebie za p#243;#378;no. Lepiej wtedy popro#347; sobie o m#281;#380;a! W upominkowym opakowaniu! W celofanie i z kokardk#261;! To loteria z samymi wygrywaj#261;cymi losami! – Loteria? – wyszepta#322; jakby do siebie Arbuz. – Nie, nie pasuje. Mo#380;na ca#322;e #380;ycie po rublu wygrywa#263;. Kariera jest pewniejsza. Tak! polityka! Trzeba zaj#261;#263; si#281; polityk#261;! Do Sejmu! Zosta#263; ministrem! Prezydentem! – #379;eby, wasza dostojno#347;#263;, przez ca#322;e #380;ycie drugim na karku siedzie#263;? – wycedzi#322; Paramonow. – I bez ciebie tam, na g#243;rze, durni i darmozjad#243;w zliczy#263; nie mo#380;na! – Bo#380;e, o czym wy...?! Do polityki doszli! Cz#322;owiek #380;yje tylko dzi#281;ki mi#322;o#347;ci! Mi#322;o#347;#263; jest ludziom niezb#281;dna! B#243;g z Wami! Niech Was cholera jasna! – dr#380;#261;cym od #322;ez g#322;osem krzykn#281;#322;a Lenka. – #379;yczenie przyj#281;to...- zabrzmia#322; wysoki, #322;ami#261;cy si#281; g#322;os... ...i nagle jakby kto#347; da#322; po oczach – to Siemieniszkina wr#243;ci#322;a z kuchni i w#322;#261;czy#322;a #347;wiat#322;o. – Dlaczego Lenka p#322;acze? Ach wy, ch#322;opy, zawsze nachlejecie si#281; i zaczynacie! Lena, L-e-ena, no, nie trzeba, nie zwracaj na nich uwagi... – obj#281;#322;a przyjaci#243;#322;k#281;. Wszyscy milczeli jak og#322;uszeni. Lenka przesta#322;a p#322;aka#263; i cicho wyciera#322;a chusteczk#261; nos. W k#261;cie, zawini#281;ty w mu#347;linow#261; zas#322;onk#281;, wysokim i nienaturalnym g#322;osem chichota#322; Siemieniszkin. A mo#380;e czka#322;.... Siemieniszkina zamkn#281;#322;a szeroko otwarty lufcik, wypl#261;ta#322;a m#281;#380;a z zas#322;ony i poprowadzi#322;a wszystkich do kuchni na herbat#281;. Barcew zatrzyma#322; si#281;, #380;eby chlapn#261;#263; sobie koniaku. Przy herbacie milczeli wszyscy, dop#243;ki g#322;osu nie zabra#322;a Marina Arbuz: – A o m#322;odo#347;ci i urodzie nie przypomnieli#347;cie sobie. – Lenka, ty wybacz, ja na Ciebie nie potrzebnie podnios#322;em g#322;os – wydudni#322; Paramonow. – Taaak... – wchodz#261;c, rzek#322; Barcew. – Co#347;cie tam krzyczeli, a? – Siemieniszkina popatrzy#322;a na m#281;#380;a. – E, nic specjalnego. Takie tam, bzdury... – zmarszczy#322; si#281; Siemieniszkin i doda#322; : – Dobra, po#322;#243;#380; go#347;ci. ... obudzi#322; si#281;, bo co#347; mu nad g#322;ow#261; ha#322;asowa#322;o. Rzuci#322; spojrzenie na #347;wiec#261;ce si#281; cyferki radio-budzika. "Po si#243;dmej", – stwierdzi#322; oboj#281;tnie Siemieniszkin. Diabli by wzi#281;li takich s#261;siad#243;w, zaczynaj#261;cych przemeblowanie o takiej porze. Nie mog#261; poczeka#263;? Suszy#322;o go, ale wstawa#263; mu si#281; nie chcia#322;o, i pozosta#322; w #322;#243;#380;ku. Nagle usiad#322;. Za oknem b#322;ysn#281;#322;o. Znowu us#322;ysza#322; grzmot. W szyby uderzy#322;a ci#281;#380;ka kropla, za ni#261; druga, a potem jakby kto#347; w nie wiadrem wody chlusn#261;#322;, b#322;ysn#281;#322;o i grzmotn#281;#322;o nad jego g#322;ow#261;, a na podw#243;rku rozwrzeszcza#322;a si#281; sygnalizacja alarmowa czyjego#347; samochodu... Nast#281;powa#322; ranek nowego – wed#322;ug wszystkich kalendarzy – roku... |
|
|