"Strefa Zamknięta" - читать интересную книгу автора (Woods Stuart)8Holly i Jimmy wrócili na komisariat. Zabrali ze sobą Daisy. Suka siedziała sztywno na tylnym siedzeniu i wyglądała przez okno. Wysiadając z samochodu, Holly zwróciła się do Jimmy’ego: – Zostań z Daisy, dobrze? Wydaje się, że twoje towarzystwo dobrze jej robi, a nie chcę zostawiać jej samej w aucie. – Jasne, szefie, z przyjemnością. Ona mi wcale nie przeszkadza. Ledwie Holly zdążyła usiąść za biurkiem, do gabinetu weszli Jane Grey i Hurd Wallace. Opowiedziała im, co zaszło w domku Hanka Doherty’ego. Hurd tylko pokiwał głową i wrócił do swojego biura, a Jane rozpłakała się. – To potworne – wyjąkała przez łzy. – Po prostu nie mogę w to uwierzyć. – Tak, to straszne – powiedziała Holly. – Masz już jakieś wiadomości z balistyki? – Nie, powinny nadejść jutro po południu. – A od doktora Harpera? – Jeszcze nic. – Znasz numer do szpitala? – Połączę cię. Kiedy Jane uzyskała połączenie, podała słuchawkę Holly. – Mogę mówić z doktorem Greenem? Tu Holly Barker, zastępca komendanta z policji Orchid Beach. Po chwili usłyszała głos lekarza: – Tak? – Czy zaszły jakieś zmiany w stanie Cheta Marleya? – Na razie nie. I prawdę mówiąc, zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Nadal jest w śpiączce. Środki znieczulające już dawno przestały działać. – Dziękuję, doktorze. Proszę mnie informować na bieżąco. – Odłożyła słuchawkę. – I co? – zapytała Jane. – Jeszcze nic. Nadal jest w śpiączce. Jane, przygotuj komunikat dla prasy i przefaksuj do wszystkich lokalnych mediów. Napisz, że poszukujemy osób, które między jedenastą a jedenastą dwadzieścia ubiegłej nocy przejeżdżały trasą A1A i widziały dwa samochody na poboczu. – Rozumiem. Ach, byłabym zapomniała, dzwonił Charlie Peterson. Radni przeznaczyli dziesięć tysięcy dolarów na nagrodę za informacje, które doprowadzą do aresztowania i skazania sprawcy. – Doskonale, umieść to w komunikacie. – Hank Doherty miał córkę. – Już z nią rozmawiałam, będzie tu jutro. Jeśli pojawi się pod moją nieobecność, znajdź mnie. Chciałabym się z nią spotkać. – Co się stało z Daisy? – Jest na parkingu z Jimmym Weathersem. Zabiorę ją do domu na noc. Nie chciałabym oddawać jej do schroniska. To bardzo bystre i wrażliwe stworzenie. – Jest cudowna. Hank często przyprowadzał ją na komisariat, choć ostatni raz był tu całe miesiące temu. Holly zerknęła na zegarek. – Myślę, że na dziś wystarczy. Ty też idź do domu, gdy tylko przygotujesz oświadczenie. – Dobrze. Zabrzęczał telefon na biurku. Holly podniosła słuchawkę. – Doktor Harper do pani. – Dziękuję. – Przełączyła rozmowę. – Doktorze? – Dobry wieczór, szefie. Właśnie skończyłem. – I co? – Zginął późnym wieczorem albo w nocy, powiedzmy między dwudziestą trzecią a trzecią. Śmierć nastąpiła natychmiast. – Jakieś ślady szamotaniny? Coś pod paznokciami? – Tylko brud. Żadnych obrażeń, pomijając ranę postrzałową. To wystarczyło. – Czy jeszcze o czymś powinnam wiedzieć? – Miał dwa i dwie dziesiąte promila alkoholu we krwi, ale u Hanka nie było to niczym niezwykłym. Miał wątrobę wielkości arbuza i twardą jak marmur, co też mnie nie dziwi. Za parę miesięcy i tak by umarł z powodu marskości. – Dziękuję, doktorze. – Holly odłożyła słuchawkę i zwróciła się do Jane: – Autopsja niczego nie wniosła. Czy znasz sprzątaczkę Hanka? – Pewnie, pracowała też u szefa. – Zadzwoń do niej i poproś, żeby przyszła do domu Hanka i posprzątała w gabinecie. Nie chcę, żeby jego córka zobaczyła krew. – Oczywiście. Holly wstała. – Wychodzę. Powiadom dyżurnych, że mają do mnie dzwonić, jeśli wyskoczy coś nowego. W drodze do domu zatrzymała się przy biurze Jerry’ego Malone’a i przedstawiła mu Daisy. – Mogę zatrzymać psa na noc? – spytała. – Oczywiście – odparł Malone. – Wiele osób ma zwierzaki. Życzyła mu dobrej nocy i pojechała do swojej przyczepy. Daisy wyskoczyła z samochodu i z zaciekawieniem rozejrzała się po terenie. Obwąchała krzaki i wyciągnęła nos w stronę rzeki. Holly wyłożyła do miski karmę, którą zabrała z domu Hanka, a obok postawiła miskę wody. Daisy natychmiast zabrała się do jedzenia. Rozpacz nie umniejszyła psiego apetytu. Zadzwonił telefon. – O Boże – westchnęła Holly. Co prawda prosiła, aby w razie czego dzwonić, ale miała nadzieję na spokojny wieczór. Usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon. – Słucham? – Cześć, mała – usłyszała głos ojca. – Cześć, Ham. – Jak minął pierwszy dzień? – Ham, nie uwierzysz. Chet Marley i Hank Doherty zostali postrzeleni ubiegłej nocy, prawdopodobnie przez tę samą osobę. Chet jest w śpiączce, a Hank nie żyje. Po drugiej stronie linii zapadła długa cisza. – Wiesz, kto to zrobił? – zapytał wreszcie Ham. – Nie, jeszcze nie. Nie wiem też, dlaczego. – Opowiedz mi wszystko. Holly opisała szczegółowo oba przestępstwa, kończąc relację wynikami autopsji Hanka. – To wszystko, co wiem. – Co z tym detektywem, Hurstem? Dobry jest? – Myślę, że tak, może tylko brakuje mu wyobraźni. Ale przecież ma na karku nowego szefa, więc pewnie przyhamowuje, żeby nie popełnić błędu. – Podejrzewasz, że ma to jakiś związek ze sprawą, o której Chet powiedział nam przy kolacji? – Na pewno, ale o ile mi wiadomo, Chet z nikim nie rozmawiał o tej sprawie. Kiedy zadzwoniłam do niego wczoraj, powiedział, że dziś rano wszystkiego się dowiem. Wieczorem miał się z kimś spotkać. Może to ten człowiek go postrzelił. – Chciałbym ci jakoś pomóc. Ci faceci byli moimi przyjaciółmi. – Wiem, co czujesz, Ham. Ja czuję to samo, choć nie znałam dobrze Cheta, a Hanka w ogóle. Wypruję flaki z tego drania. – Ufasz swoim ludziom? – Jeszcze nie wiem. Nie miałam czasu, żeby wyrobić sobie zdanie na ich temat. – Chet miał sekretarkę, Jane. Z tego, co o niej mówił, wynikało, że miał do niej zaufanie. – Zgadza się, jest bardzo pomocna, zapewniła mi dobry start. – A co z facetem, który przymierzał się na twoje miejsce? – Hurd Wallace. Jeszcze nic o nim nie wiem. Trudno go rozgryźć, jest zimny jak ryba. – Uważaj na tyły, słyszysz? – Obiecuję, Ham. – A teraz odpoczywaj, maleńka. – Dzięki, jestem ledwo żywa. – Kocham cię. – Ja ciebie też. – Odłożyła telefon i ciężko opadła na łóżko. Ham trochę ją zaskoczył; nigdy nie był wylewny. Daisy wsunęła się do przyczepy i trąciła pyskiem jej rękę. – Och, Daisy, przydałoby mi się piwo. – Zmusiła się, żeby usiąść, zanim zaśnie w ubraniu. I szeroko otworzyła oczy, bo Daisy weszła do kuchni, rozejrzała się, podeszła do lodówki, pociągnęła zębami za uchwyt i otworzyła drzwi. Wsunęła łeb do środka i wzięła w pysk butelkę heinekena, a potem przyniosła piwo do sypialni i włożyła je w jej rękę. Holly była oszołomiona. – O kurczę – szepnęła. – Daisy, nie szukasz przypadkiem roboty? |
||
|