"Coś Się Kończy, Coś Się Zaczyna" - читать интересную книгу автора (Sapkowski Andrzej)XII– Spokojnie, Geralt – powiedziała Nenneke. – Bez nerwów. To jej zaraz minie. Wysiliła się i to wszystko, a do tego emocja… Ona bardzo kocha Ciri, wiesz przecież. – Wiem – Geralt uniósł głowę, popatrzył na młodzika w błyszczącej zbroi, stojącego przed drzwiami komnaty. – Słuchaj no, synku, wracaj do kaplicy. Nic tu po tobie. A tak między nami, to ktoś ty taki? – Jestem… Jestem Galahad – bąknął rycerzyk. – Czy mogę… Czy wolno mi zapytać, jak się czuje ta piękna i waleczna panna? – Która? – uśmiechnął się wiedźmin. – Są dwie, obie piękne, obie waleczne i obie panny, z czego jedna jest jeszcze panną przez przypadek. O którą ci chodzi? Młodzik zaczerwienił się wyraźnie. – O tę… młodszą… – powiedział. – O tę, która bez wahania rzuciła się, by ratować Króla Rybaka. – Kogo? – On ma na myśli Herwiga – wtrąciła Nenneke. – Żyrytwa zaatakowała łódź, z której Herwig i Loki łowili ryby. Ciri rzuciła się na żyrytwę, a ten młodzian, który przypadkowo znalazł się w okolicy, pośpieszył jej z pomocą. – Pomogłeś Ciri – wiedźmin spojrzał na rycerzyka uważniej i życzliwiej. – Jak cię zwą? Zapomniałem. – Galahad. Czy to jest Avalon, zamek Króla Rybaka? Drzwi otworzyły się, stanęła w nich Yennefer, lekko blada, podtrzymywana przez Triss Merigold. – Yen! – Idziemy do kaplicy – oznajmiła cichym głosem czarodziejka. – Goście czekają. – Yen… może przełożymy… – Zostanę twoją żoną, choćby mnie mieli diabli porwać! I zostanę nią zaraz! – A Ciri? – Co Ciri? – wiedźminka wyłoniła się zza pleców Yennefer, wcierając glamarye w zdrowy policzek. – Wszystko jest w porządku, Geralt. To głupie draśnięcie, nawet nie poczułam. Galahad, skrzypiąc i brzęcząc zbroją, ukląkł, a raczej zwalił się na jedno kolano. – Piękna pani… Wielkie oczy Ciri zrobiły się jeszcze większe. – Ciri, pozwól – rzekł wiedźmin. – To jest rycerz… hmm… Galahad. Znacie się już. Pomógł ci, gdy walczyłaś z żyrytwą. Ciri oblała się rumieńcem. Glamarye zaczynało działać, więc rumieniec ten był naprawdę uroczy, a blizny prawie nie było widać. – Pani – wybąkał Galahad – uczyń mi łaskę. Pozwól, o piękna, bym u stop twoich… – Jak znam życie, on pragnie być twoim rycerzem, Ciri – powiedziała Triss Merigold. Wiedźminka założyła ręce za plecy i dygnęła z wdziękiem, wciąż nic nie mówiąc. – Goście czekają – przerwała Yennefer. – Galahad, widzę, że nie tylko waleczny, ale i uprzejmy z ciebie chłopak. Walczyłeś ramię w ramię z moją córką, podasz jej więc ramię w czasie uroczystości. Ciri, biegiem, przebieraj się w suknię. Geralt, uczesz się i włóż koszulę do spodni, bo ci wylazła. Chce was wszystkich widzieć w kaplicy za dziesięć minut! |
||
|