"Adwokat" - читать интересную книгу автора (Connelly Michael)Rozdział 9W sali konferencyjnej przyszła kolej na Raula Levina. Rozmawialiśmy wcześniej, kiedy jechałem do Century City i jadłem kanapkę z wołowiną. Podłączyłem komórkę do głośnika telefonu w samochodzie i kazałem kierowcy włożyć słuchawki. W pierwszym tygodniu jego pracy kupiłem mu iPoda. Levin przekazał mi najważniejsze informacje o sprawie, dzięki którym mogłem przeprowadzić wstępne przesłuchanie klienta. Teraz detektyw objął przewodnictwo spotkania i przystąpił do omówienia sprawy, posługując się raportami policji i dowodami, które miały roznieść w proch wersję zdarzeń Louisa Rouleta i pokazać nam, jaką bronią dysponuje oskarżenie. Chciałem, aby przynajmniej na początku zrobił to Levin, ponieważ jeśli w naszym zespole miał nastąpić podział dobry/zły obrońca, ja chciałem być tym, do którego Roulet będzie czuł sympatię i któremu będzie ufał. Chciałem być tym dobrym. Poza kopiami raportów policyjnych zdobytymi ze swoich źródeł Levin miał własne notatki. Oczywiście obrona miała prawo wglądu we wszystkie materiały, które miały zostać okazane w trakcie ujawnienia dowodów, ale dostęp do nich kanałami sądowymi mógł trwać tygodniami, a Levin znalazł wszystko w ciągu kilku godzin. Mówiąc, nie odrywał oczu od dokumentów. – Wczoraj o dwudziestej drugiej jedenaście centrala zgłoszeniowa Departamentu Policji Los Angeles otrzymała wezwanie z numeru dziewięćset jedenaście od Reginy Campo zamieszkałej na White Oak Boulevard tysiąc siedemset sześćdziesiąt mieszkania dwieście jedenaście. Campo zawiadomiła o wtargnięciu do jej domu intruza, który ją zaatakował. Na wezwanie odpowiedział patrol, który przybył na miejsce o dwudziestej drugiej siedemnaście. Wieczór musiał być spokojny, skoro tak szybko zareagowali. Szybciej niż zwykle w nagłych wypadkach. W każdym razie funkcjonariusze patrolu spotkali na parkingu panią Campo, która powiedziała, że po napaści uciekła z mieszkania. Poinformowała ich, że intruza zatrzymali dwaj sąsiedzi, Edward Turner i Ronald Atkins. Posterunkowy Santos udał się do mieszkania, gdzie zastał domniemanego intruza, zidentyfikowanego później jako pan Roulet. Napastnik leżał na podłodze obezwładniony przez Turnera i Atkinsa. – Te cioty po prostu na mnie siedziały – wtrącił Roulet. Zobaczyłem w jego oczach błysk gniewu, który jednak szybko zgasł. – Funkcjonariusze aresztowali podejrzanego – ciągnął Levin, jak gdyby niczego nie usłyszał. – Pan Atkins… – Chwileczkę – przerwałem mu. – Gdzie leżał na podłodze? W którym pokoju? – Nie ma tu o tym mowy. Spojrzałem na Rouleta. – W salonie. Niedaleko drzwi wejściowych. Nie wszedłem tak daleko do mieszkania. Levin zanotował coś, po czym podjął relację. – Pan Atkins przekazał patrolowi składany nóż z otwartym ostrzem, który, jak twierdził, znalazł na podłodze obok intruza. Funkcjonariusze skuli podejrzanego, a następnie wezwali karetkę, aby opatrzono panią Campo i pana Rouleta, który miał rozciętą głowę i doznał lekkiego wstrząsnienia mózgu. Pani Campo została przewieziona na dalsze leczenie do szpitala Holy Cross, gdzie technik zrobił jej fotografie do celów dowodowych. Pana Rouleta zabrano do aresztu Van Nuys. Mieszkanie pani Campo zostało zaplombowane w celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia przez ekipę kryminalistyczną, a prowadzenie śledztwa powierzono detektywowi Martinowi Bookerowi z biura detektywów w San Fernando Valley. Levin rozłożył na stole kolejne kserokopie policyjnych zdjęć Reginy Campo. Fotografie przedstawiały jej twarz z profilu i en face, a także dwa zbliżenia zasinienia na szyi i maleńkiej rany kłutej poniżej szczęki. Ich jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale wiedziałem, że nie warto poświęcać zbyt wiele uwagi kopiom. Zauważyłem jednak, że wszystkie obrażenia są tylko na prawej stronie twarzy Campo. Tutaj Roulet miał rację. Albo ktoś zadał jej kilka ciosów lewą ręką – albo zrobiła to sama prawą ręką. – Te zdjęcia wykonano w szpitalu, gdzie detektyw Booker wysłuchał zeznań pani Campo. Ich treść w skrócie przedstawia się tak: w niedzielę pani Campo wróciła do domu około dwudziestej trzydzieści i była sama, gdy około dwudziestej drugiej ktoś zapukał do drzwi. Pan Roulet przedstawił się jako jej znajomy, więc mu otworzyła. Intruz natychmiast wymierzył jej cios pięścią w twarz i wepchnął ją w głąb mieszkania. Napastnik wszedł i zamknął drzwi na klucz. Pani Campo usiłowała się bronić, ale została uderzona jeszcze co najmniej dwa razy i upadła na podłogę. – Co za cholerne brednie! – krzyknął Roulet. Walnął pięściami w stół i gwałtownie wstał, aż krzesło poleciało do tyłu, uderzając z hałasem w szybę. – Hej, ostrożnie! – ostrzegł go Dobbs. – Jeszcze wybijesz okno, a siedzimy tu jak w samolocie. Wyssie nas na zewnątrz i spadniemy na ulicę. Nikt nie zareagował uśmiechem na żart. – Louis, usiądź – powiedziałem spokojnie. – To są tylko raporty policji. Nikt nie twierdzi, że to prawda. Opisują po prostu, jak wygląda prawda z czyjegoś punktu widzenia. Chcemy się tylko przyjrzeć sprawie i ustalić, z czym będziemy mieli do czynienia. Roulet bez dalszych protestów przysunął krzesło z powrotem do stołu i usiadł. Skinieniem głowy dałem Levinowi znak, aby kontynuował. Zauważyłem, że Roulet dawno już przestał się zachowywać jak potulna ofiara, którą widziałem dziś w celi. – Pani Campo zeznała, że mężczyzna, który ją zaatakował, miał pięść owiniętą kawałkiem białego materiału. Spojrzałem przez stół na dłonie Rouleta i nie dostrzegłem żadnej opuchlizny ani śladów stłuczenia na kostkach i palcach. Jeśli owinął pięść tkaniną, mógł uniknąć tak widocznych znaków. – Czy ten materiał włączono do dowodów? – spytałem. – Tak – odparł Levin. – W spisie dowodów figuruje jako płócienna serwetka z plamami krwi. Krew i tkanina są teraz poddawane analizie. Pokiwałem głową i spojrzałem na Rouleta. – Czy policja oglądała albo fotografowała twoje ręce? Roulet przytaknął. – Detektyw obejrzał mi ręce, ale nikt nie robił zdjęć. Poprosiłem Levina, by kontynuował. – Intruz usiadł okrakiem na pani Campo leżącej na podłodze i jedną ręką złapał ją za szyję – rzekł. – Zapowiedział, że ją zgwałci i jest mu wszystko jedno, czy będzie żywa, czy martwa. Nie odpowiedziała, ponieważ podejrzany ją dusił. Gdy zwolnił uścisk, powiedziała, że nie będzie się opierać. Levin położył na stole kolejną kserokopię. Była to fotografia składanego, ostro zakończonego noża z czarną rękojeścią. Tłumaczyło to, skąd się wzięła rana punktowa u nasady szyi ofiary. Roulet przysunął sobie kopię zdjęcia i uważnie ją obejrzał. Wolno pokręcił głową. – To nie jest mój nóż – oświadczył. Nie odpowiedziałem, a Levin ciągnął: – Kiedy podejrzany i ofiara wstali z podłogi, intruz kazał pani Campo zaprowadzić się do sypialni. Cały czas szedł za ofiarą, przyciskając ostrze noża do lewej strony jej gardła. W chwili, gdy pani Campo weszła do krótkiego korytarza prowadzącego do dwóch sypialni, odwróciła się i pchnęła napastnika na duży wazon stojący na podłodze. Podejrzany potknął się i upadł tyłem na wazon, a ofiara rzuciła się do drzwi wyjściowych. Zorientowała się, że napastnik zdoła wstać i dopaść ją przy drzwiach, więc wycofała się do kuchni • chwyciła stojącą na blacie butelkę wódki. Kiedy intruz mijał drzwi kuchni, pani Campo wyskoczyła z ukrycia i uderzyła go w tył głowy, zwalając go na podłogę. Następnie przeskoczyła leżącego napastnika, otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz. Z mieszkania na pierwszym piętrze zajmowanego przez Turnera i Atkinsa zadzwoniła na policję. Turner i Atkins poszli do jej mieszkania, gdzie znaleźli nieprzytomnego napastnika. Obezwładnili go, gdy zaczął odzyskiwać świadomość, i pozostali w mieszkaniu do przybycia policji. – Nie do wiary – powiedział Roulet. – Nie wierzę, że muszę tu siedzieć i wysłuchiwać takich bredni. Jak coś takiego mogło mnie spotkać? Nie zrobiłem tego. Ja chyba śnię. Ta kobieta kłamie! Wciska… – Jeżeli rzeczywiście kłamie, to zapowiada się najłatwiejsza sprawa, jaką kiedykolwiek prowadziłem – odrzekłem. – Rozedrę tę babę na strzępy i wrzucę jej wnętrzności do morza. Zanim jednak zaczniemy zastawiać pułapki, żeby ją przyskrzynić, trzeba się dowiedzieć, co dokładnie zeznała. Jeżeli wysłuchanie tego przekracza twoje siły, zaczekaj na proces, a wówczas wszystko będzie wałkowane całymi dniami zamiast kilka minut. Louis, musisz nad sobą panować. I pamiętać, że w swoim czasie przyjdzie kolej na nas. Zawsze przychodzi czas na przedstawienie stanowiska obrony. Dobbs poklepał Rouleta po przedramieniu uspokajającym ojcowskim gestem. Roulet odtrącił jego rękę. – Właśnie o to chodzi, żebyś ją przyskrzynił – rzekł, celując palcem w moją pierś. – Chcę, żebyś do tego wykorzystał wszystkie środki. – Po to tu jestem i przyrzekam ci, że to zrobię. No dobrze, zanim skończymy, chcę jeszcze zadać kilka pytań swojemu partnerowi. Umilkłem, czekając, czy Roulet ma coś więcej do powiedzenia. Nie miał. Odchylił się na krześle i splótł dłonie. – Skończyłeś, Raul? – zapytałem. – Na razie tak. Ciągle pracuję nad raportami. Jutro rano powinienem dostać zapis wezwania pod dziewięćset jedenaście, czekam też na inne rzeczy. – Dobrze. Co z testami gwałtu? – Nie było. Według raportu Bookera odmówiła, bo do niczego nie doszło. – Co to są testy gwałtu? – spytał Roulet. – Badania szpitalne, podczas których zbiera się z ciała ofiary gwałtu płyny ustrojowe, włosy i włókna – wyjaśnił Levin. – Nie było żadnego gwałtu! – krzyknął Roulet. – Nawet jej nie dot… – Wiemy – przerwałem mu. – Nie po to pytam. Szukam słabych punktów oskarżenia. Ofiara mówi, że nie została zgwałcona, ale zgłoszenie na pewno zakwalifikowano jako przestępstwo seksualne. Policja zwykle się upiera, żeby przeprowadzić testy gwałtu, nawet jeżeli ofiara twierdzi, że do niego nie doszło. Robi się tak na wypadek, gdyby jednak ofiara została zgwałcona, ale czuła się zbyt upokorzona, żeby o tym mówić, albo próbowała chronić przed odpowiedzialnością męża czy krewnego. To standardowa procedura i jeżeli tej kobiecie udało się jej uniknąć, ten fakt może się okazać dla nas ważny. – Nie chciała, żeby zidentyfikowano DNA tego człowieka, który był u niej wcześniej – zasugerował Dobbs. – Kto wie – odparłem. – Powodów może być wiele. Ale to może być słaby punkt. Idźmy dalej. Raul, jest gdzieś jakaś wzmianka o tym facecie, z którym widział ją Louis? – Żadnej. W aktach nie ma o nim mowy. – Co znaleźli kryminalistycy? – Nie mam raportu, ale podczas przeszukania mieszkania nie znaleziono żadnych istotnych dowodów. – To dobrze. Żadnych niespodzianek. Co z nożem? – Jest na nim krew i odciski palców. Ale nie znam jeszcze wyników analiz. Ustalenie właściciela jest mało prawdopodobne. Takie noże można kupić w każdym sklepie ze sprzętem wędkarskim albo turystycznym. – Powtarzam, że to nie jest mój nóż – wtrącił Roulet. – Trzeba zakładać, że odciski palców zostawił człowiek, który oddał go policji – powiedziałem. – Atkins – przypomniał Levin. – Zgadza się, Atkins. – Zwróciłem się do Rouleta: – Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby znaleziono też na nim twoje odciski. Nie wiadomo, co się zdarzyło, kiedy byłeś nieprzytomny. Jeżeli wysmarowała ci dłoń krwią, prawdopodobnie włożyła ci też do ręki nóż. Roulet skinął głową i chciał coś powiedzieć, ale nie dopuściłem go do głosu. – Jest coś o jej wizycie w „Morgan's”? – spytałem Levina. Przecząco pokręcił głową. – Nie, przesłuchanie odbyło się w szpitalnej izbie przyjęć i miało nieformalny charakter. Dotyczyło tylko najważniejszych faktów i nie pytali o cały wieczór. Nie wspominała o tamtym facecie i nie mówiła nic o „Morgan's”. Powiedziała po prostu, że od wpół do dziewiątej była w domu. Pytali, co się stało o dziesiątej. Nie interesowało ich, co robiła wcześniej. Na pewno uzupełnią to w trakcie śledztwa. – No dobra, jeżeli przeprowadzą oficjalne przesłuchanie, chcę dostać zapis. – Zajmę się tym. Pewnie będzie nagranie wideo. – Jeżeli kryminalistycy zrobili zapis wideo, też chcę go mieć. Muszę zobaczyć jej mieszkanie. Levin skinął głową. Wiedział, że odgrywam komedię przed klientem i Dobbsem, dając im do zrozumienia, że trzymam w ręku wszystkie sznurki i pilnuję każdego szczegółu. Tak naprawdę nie musiałem Raulowi nic mówić. Dobrze wiedział, co ma robić i co będzie mi potrzebne. – Coś jeszcze? – zapytałem. – Cecil, masz jakieś pytania? Dobbs, zaskoczony, że tak nagle go zahaczyłem, szybko pokręcił głową – Nie, nie mam. Nieźle nam idzie. Jesteśmy na dobrej drodze. Nie miałem pojęcia, co to za „dobra droga”, ale nie chciałem pytać. – I co o tym sądzisz? – zapytał Roulet. Spojrzałem na niego, odwlekając odpowiedź o parę sekund. – Wydaje mi się, że oskarżenie ma przeciwko tobie mocne dowody. Znaleziono cię w jej mieszkaniu, mają nóż i obrażenia ofiary. Mają też, jak przypuszczam, jej krew na twoich rękach. Poza tym bardzo przekonujące fotografie. No i oczywiście będą mieli jej zeznanie. Ponieważ nigdy nie widziałem tej kobiety i z nią nie rozmawiałem, nie wiem, jakie wrażenie może wywrzeć na przysięgłych. Znów zamilkłem, wykorzystując do maksimum chwilę ciszy. – Ale wielu rzeczy im brakuje: dowodów włamania, DNA podejrzanego, motywu, a nawet podejrzanego, który miałby na koncie podobne przestępstwo. Miałeś wiele powodów – uzasadnionych powodów – aby znaleźć się w mieszkaniu. Na dodatek… Spojrzałem ponad Rouletem i Dobbsem w okno. Słońce chowało się za Anacapę, oblewając niebo na horyzoncie różem i purpurą. Widok bił na głowę wszystkie zachody, jakie oglądałem przez okna swojego biura. – Co na dodatek? – spytał zniecierpliwiony Roulet. – Na dodatek masz mnie. Udało mi się odsunąć od sprawy Maggie McPershing. Nowy prokurator jest dobry, ale to żółtodziób i nigdy nie miał do czynienia z kimś takim jak ja. – Jaki więc ma być nasz następny krok? – zapytał Roulet. – Następny krok należy do Raula, który będzie robił swoje, szukał informacji o domniemanej ofierze, próbował ustalić, dlaczego kłamała, że była sama. Musimy się dowiedzieć, kim jest ta kobieta, kim jest jej tajemniczy towarzysz i jaki związek może mieć ze sprawą. – A ty co zamierzasz robić? – Pogadam z prokuratorem. Spróbuję go podejść i zobaczyć, co planuje. Wtedy będziemy mogli zdecydować, jaki ruch wykonamy. Nie mam wątpliwości, że uda mi się wytargować mniejszy zarzut, do którego będziesz się mógł przyznać i skończyć sprawę na tym etapie. Ale to wymaga ustępstw. Musiałbyś… – Już mówiłem. Do niczego się nie przy… – Pamiętam, co mówiłeś, ale musisz mnie wysłuchać. Gdybym wynegocjował dobrowolne poddanie się karze, nie musiałbyś się nawet formalnie przyznawać do winy, ale nie wydaje mi się, żeby oskarżenie było skłonne wycofać wszystko. Będziesz musiał ponieść pewne konsekwencje. Możliwe, że unikniesz więzienia, ale prawdopodobnie każą ci wykonać jakąś pracę społeczną. To punkt pierwszy. Będzie więcej. Jako twój obrońca jestem zobowiązany przedstawić ci wszystkie możliwości i upewnić się, że je rozumiesz. Wiem, że nie chcesz i nie jesteś skłonny zaakceptować takiego rozwiązania, ale mam obowiązek pouczyć cię o wszystkich sposobach rozstrzygnięcia sprawy, jasne? – W porządku. Jasne. – Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że każde ustępstwo z twojej strony będzie sygnałem dla pani Campo, która natychmiast wniesie pozew. Jak się domyślasz, szybkie zakończenie sprawy karnej w rezultacie będzie cię kosztować o wiele więcej niż moje honorarium. Roulet pokręcił głową. Ugoda wyraźnie nie wchodziła w grę. – Rozumiem już, jakie mam możliwości – powiedział. – Spełniłeś swój obowiązek. Ale nie zamierzam płacić ani centa za coś, czego nie zrobiłem. Nie zamierzam się przyznawać ani poddawać karze za coś, czego nie zrobiłem. Jeżeli będzie proces, potrafisz go wygrać? Zanim odpowiedziałem, patrzyłem mu przez chwilę w oczy. – Zdajesz sobie sprawę, że nie wiem, co się zdarzy przed procesem, i niczego nie mogę zagwarantować… ale, tak, biorąc pod uwagę obecny stan sprawy, potrafię ją wygrać. Tego jestem pewien. Skinąłem głową Rouletowi i chyba ujrzałem w jego oczach cień nadziei. Zobaczył światełko w tunelu. – Istnieje jeszcze trzecia droga – odezwał się Dobbs. Spojrzałem na niego, zastanawiając się, jak chce zatrzymać pracującą już machinę licencji. – Jaka? – spytałem. – Przeprowadzimy gruntowne śledztwo. Nasi ludzie mogą pomóc panu Levinowi. Prześwietlimy tę kobietę na wylot, ustalimy fakty, wysuniemy własną wiarygodną hipotezę, znajdziemy dowody i przedstawimy prokuratorowi. Ukręcimy sprawie łeb jeszcze przed procesem. Pokażemy temu żółtodziobowi, że nie ma szans wygrać, i zmusimy do wycofania zarzutów, zanim zdąży się skompromitować jako prawnik. Poza tym ten człowiek na pewno pracuje dla innego człowieka, który stoi na czele prokuratury i jest bardzo podatny na, powiedzmy… naciski polityczne. Użyjemy tej broni i wszystko ułoży się po naszej myśli. Miałem ochotę kopnąć Dobbsa pod stołem. Ten plan mógł nie tylko zmniejszyć o połowę moje największe w historii honorarium, a lwią część pieniędzy klienta przeznaczyć na opłacenie detektywów, w tym jego własnych, ale mógł także powstać w głowie adwokata, który w ciągu całej kariery nikogo nie bronił w sprawie karnej. – Tak, to jest jakiś pomysł, ale bardzo ryzykowny – odrzekłem spokojnie. – Jeżeli będziesz znał sposób, jak zetrzeć oskarżenie na proch, i wyjawisz go przed procesem, dasz im w prezencie dokładne wskazówki, co mają robić, a na co uważać podczas procesu. Nie mam na to ochoty. Roulet przytaknął, a Dobbs zrobił lekko zakłopotaną minę. Postanowiłem na razie dać spokój, a potem przemówić Dobbsowi do rozsądku, kiedy nie będzie z nami klienta. – Co z mediami? – spytał Levin, szczęśliwie zmieniając temat. – Właśnie – rzekł Dobbs, z ulgą podchwytując jego słowa. – Sekretarka powiedziała mi, że dzwonili już z dwóch gazet i dwóch stacji telewizyjnych. – Do mnie pewnie też – odparłem. Nie wspomniałem, że do Dobbsa dzwoniła na moje polecenie Lorna Taylor. Media nie zainteresowały się jeszcze sprawą, jeśli nie liczyć kamerzysty, który przyszedł na pierwsze posiedzenie. Chciałem jednak, żeby Dobbs, Roulet i jego matka uwierzyli, że w każdej chwili mogą się pojawić na pierwszych stronach. – Nie chcemy żadnego rozgłosu – rzekł Dobbs. – To najgorsza reklama, jaką można sobie zrobić. Był mistrzem wygłaszania oczywistości. – Wszystkich dziennikarzy należy kierować do mnie – powiedziałem. – Zajmę się mediami. Najlepszy sposób na nie to wszystko ignorować. – Ależ musimy coś mówić, żeby go bronić – zaprotestował Dobbs. – Nie, nie musimy niczego mówić. Mówiąc o sprawie, sankcjonujemy ją. Jeżeli zaczniemy rozmawiać z dziennikarzami, sprawa będzie żyła. Informacje to dla niej tlen. Bez niego ginie w mediach. Moim zdaniem, lepiej, żeby zginęła. Chyba że nie będziemy mogli tego uniknąć. Wtedy tylko jedna osoba będzie mówić w imieniu Louisa. Tą osobą będę ja. Dobbs niechętnie skinął głową. Wycelowałem palec w Rouleta. – Pod żadnym pozorem nie rozmawiaj z reporterami, nawet gdybyś tylko chciał zaprzeczyć oskarżeniom. Jeśli ktoś się z tobą skontaktuje, odeślij go do mnie. Jasne? – Jasne. – To dobrze. Uznałem, że jak na pierwsze spotkanie powiedzieliśmy już sobie dosyć. Wstałem. – Louis, odwiozę cię do domu. Ale Dobbs nie miał zamiaru tak szybko wypuścić klienta z rąk. – Ja też zostałem zaproszony na kolację do matki Louisa – powiedział. – Zabiorę go, bo sam tam jadę. Zgodziłem się. Widocznie obrońców w sprawach kryminalnych nie zaprasza się na kolację. – W porządku – powiedziałem. – Ale też tam pojedziemy. Chcę, żeby Raul obejrzał jego mieszkanie, a Louis musi mi dać czek, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Jeżeli sądzili, że zapomniałem o pieniądzach, musieli się jeszcze sporo nauczyć. Dobbs zerknął na Rouleta, który wyraził zgodę skinieniem głowy. Dobbs także przytaknął. – A więc ustalone – rzekł. – Do zobaczenia na miejscu. Piętnaście minut później siedziałem z Levinem na tylnej kanapie lincolna. Podążaliśmy za srebrnym mercedesem, którym jechali Dobbs i Roulet. Zadzwoniłem do Lorny. Jedyna ważna wiadomość nadeszła od prokurator prowadzącej sprawę Glorii Dayton. Leslie Faire zgodziła się na układ. – No – powiedział Levin, gdy zamknąłem telefon. – Co naprawdę o tym myślisz? – Uważam, że na tej sprawie zarobimy mnóstwo pieniędzy i właśnie jedziemy po pierwszą ratę. Przepraszam, że cię tam ciągnę. Nie chciałem, żeby to wyglądało, jakby chodziło tylko o czek. Levin pokiwał głową, ale się nie odezwał. Po chwili podjąłem: – Właściwie jeszcze nie wiem, co myśleć. Cokolwiek się zdarzyło w tamtym mieszkaniu, rozegrało się szybko. To dla nas szansa. Nie ma gwałtu, nie ma DNA. Widać promyczek nadziei. – Trochę przypomina mi sprawę Jesusa Menendeza, tyle że bez DNA. Pamiętasz go? – Tak, ale wolałbym zapomnieć. Starałem się nie myśleć o klientach, którzy siedzieli w więzieniu bez szans na apelację i czekały ich tylko lata odsiadki. Zawsze robię, co tylko potrafię, ale czasami nic się nie da zrobić. Sprawa Jesusa Menendeza była jedną z takich spraw. – Jak stoisz z czasem? – spytałem, wracając myślami do teraźniejszości. – Mam parę rzeczy, ale mogą zaczekać. – Teraz będziesz musiał pracować wieczorami. Chcę, żebyś odwiedził te bary. Muszę wiedzieć wszystko o nim i o niej. Na razie sprawa wydaje się prosta. Jeżeli załatwimy dziewczynę, sprawę też mamy załatwioną. Levin skinął głową. Trzymał na kolanach teczkę. – Masz tu swój aparat? – Jak zawsze. – Kiedy przyjedziemy do niego, pstryknij Rouletowi kilka zdjęć. Nie chcę, żebyś pokazywał w knajpach fotkę z kartoteki. To może wszystko zepsuć. Mógłbyś zdobyć zdjęcie tej kobiety, kiedy nie miała rozkwaszonej twarzy? – Mam zdjęcie z prawa jazdy, w miarę aktualne. – Dobrze. Weź je i zrób obchód. Będziesz wielki, jeśli znajdziesz świadka, który widział, jak wczoraj podeszła do Rouleta w „Morgan's”. – Tam właśnie chciałem zacząć. Daj mi jakiś tydzień. Odezwę się przed odczytaniem oskarżenia. Skinąłem głową. Przez kilka minut jechaliśmy w milczeniu, rozmyślając o sprawie. Sunęliśmy przez płaskie Beverly Hills, zmierzając do dzielnic, gdzie czekały prawdziwe pieniądze. – Wiesz, co jeszcze myślę? – odezwałem się. – Pomijając forsę i całą resztę, wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że Roulet nie kłamie. Historia jest taka zakręcona, że może być prawdziwa. Levin cicho gwizdnął przez zęby. – Myślisz, że znalazłeś niewinnego klienta? – spytał. – To by był pierwszy – odparłem. – Gdybym rano o tym wiedział, doliczyłbym premię za niewinność. Niewinny płaci więcej, bo o wiele trudniej go bronić. – Co racja, to racja. Zamyśliłem się nad niebezpieczeństwem, jakie wiązało się z pracą dla niewinnego klienta. – Wiesz, co o niewinnym kliencie mówił mój ojciec? – Zdawało mi się, że twój ojciec umarł, jak miałeś sześć lat. – Ściśle mówiąc – pięć. Nawet nie zabrali mnie na pogrzeb. – I rozmawiał z tobą o niewinnych klientach, kiedy miałeś pięć lat? – Nie, przeczytałem to w książce długo po jego śmierci. Powiedział, że najgorszy jest niewinny klient. Bo jeżeli coś spieprzysz i trafi za kratki, na całe życie zostanie ci blizna. – Tak powiedział? – Mniej więcej. Powiedział, że w przypadku niewinnego klienta nie ma żadnych półśrodków. Żadnych negocjacji, ugody, żadnych kompromisów. Jest tylko jeden werdykt. Na tablicy wyników musisz sobie wypisać NIEWINNY. Nie ma innego wyroku. Levin w zamyśleniu pokiwał głową. – Sęk w tym, że mój stary był cholernie dobrym adwokatem i nie lubił niewinnych klientów – dodałem. – Chyba cierpię na to samo. |
||
|