"Bezsilni tego swiata" - читать интересную книгу автора (Strugacki Borys)
Dygresja liryczna nr 1 Ojciec Timofieja Jewsiejewicza
Timofiej to dziwny człowiek, który w jakiś niezrozumiały sposób zafiksował się na swoim ojcu — spore pole do popisu dla wytrawnego i wytrwałego psychoanalityka. Ojciec to, ojciec tamto. Umiejętności ojca. Zdolności ojca. Jego zadzierzystość. Jego potęga. Jego zręczność…
Przykład zadzierżystości. Tysiąc dziewięćset, dajmy na to, pięćdziesiąty szósty rok. Kołchoz imienia Antykajnena (gdzieś na Przesmyku Karelskim pod Petersburgiem). Batalion budowlany pod dowództwem, jak sami rozumiecie, ojca rozbiera spichlerz, zachowany jeszcze z czasów fińskich Zasadnicza rozmowa pomiędzy, rozumie się, ojcem i miejscowym brygadzistą: czy żołnierze rozbiorą ten spichlerz w ciągu jednego dnia, czy nie dadzą rady. Przegrany ma wspiąć się na komin i tam, przy wszystkich, za przeproszeniem nasrać. Spichlerz nie tylko został
rozebrany w ciągu siedmiu godzin, ale w dodatku, gdy brygadier, spoglądając na wysoki pięciometrowy komin z czerwonej cegły, zaczął marudzić, że mu ból wszedł w krzyż, ojciec, jak sami rozumiecie, wszedł na tenże komin, „wzleciał niczym orzeł, a potem niczym orzeł usiadł i do niego nasrał… przepraszam za wyrażenie… a w owym czasie ojciec miał już, żeby nie skłamać, czterdzieści siedem lat z okładem…” Przykład inteligencji: „Człowiek jest zwierzęciem dwunogim, zawsze głodnym, nigdy nienasyconym…” (Bóg jeden wie, gdzie on to wyczytał, bo przecież nie wymyślił tego sam?) I jeszcze jedno: „Najbardziej uparty żołnierz to ten, którego okłamano. Nie da się wychować żołnierza prawdą, a wychowywać trzeba, cóż począć, w przeciwnym razie od razu wleźliby człowiekowi na głowę…”
On (ojciec, jak sami rozumiecie) w ogóle lubił wspominać wojnę, przy czym wspominał ją dość osobliwie. Na jego wojnie nie tylko nie strzelano, ale chyba nawet nie zabijano. „Przybiegają żołnierze i krzyczą: panie kapitanie, w piwnicy jest wino, dwanaście beczułek1
To ja od razu tak: dwie beczułki ojczulkowi i szybko, szybko, w tempie walca… Ojczulek był bardzo zadowolony, parabellum mi podarował, zdobyczny, zabrany jakiemuś pułkownikowi…” Najwidoczniej ojciec umiał się przystosować. „Był u nas taki dowódca kontrwywiadu Smiersz, major Skitalec — dzikie zwierzę, w oczach miał śmierć, na to ten dowódca z ręki mi jadł, jak koń… Trzeba umieć się przystosować!” W 1945, już w Prusach Wschodnich, ojciec, tak się jakoś zdarzyło, żył jednocześnie z matką — panią domu — i jej córką, można powiedzieć, w jednym łóżku. A jednocześnie nie było mowy o żadnym przymusie: same mu zaproponowały, to co miał chłop zrobić odmówić? A jesienią tego samego czterdziestego piątego, już w Mandżurii, wylewali z amortyzatorów dział płyn hamulcowy, a w wolne miejsce wciskali jedwab, żeby na punkcie kontroli pogranicznej nie zauważyli… I tak dalej, dokładnie w tym stylu.
Ojciec umarł w 1976, podczas zimowego połowu ryb, w pobliżu Kiwgody. Zniosło go razem z krą na otwarte wody i nikt go więcej nie widział…
„W nudnych rozmowach o ludziach przeszłości ukryte są tajemnice ich wielkich dokonań”. Wcale nie jestem tego taki pewien. Skoro już o tym mowa, ja nigdy nie widziałem swojego ojca, nawet na zdjęciach. Może to i lepiej?…